Google zbudował swoje imperium tworząc bezkonkurencyjną wyszukiwarkę internetową. Teraz stara się zachować pozycję poprzez silne wpływy polityczne.
Jak podaje "The Wall Street Jorunal" przedstawiciele technologicznego giganta w czasie prezydentury Baracka Obamy średnio raz w tygodniu spotykali się z urzędnikami Białego Domu. Dzięki systematycznie budowanym wpływom koncern Google stał się jedną z najpotężniejszych sił w Waszyngtonie.
Wpływy
Google zaczął pokazywać polityczne muskuły już w 2012 roku, kiedy to Federalna Komisja Handlu (FTC) ogłosiła, że planuje wszcząć antymonopolowe dochodzenie wymierzone w firmę z Mountain View w Kalifornii.
Wówczas gigant zatrudnił kilkunastu lobbystów, którzy mieli wpłynąć na urzędników FTC oraz administrację Białego Domu. Strategia okazała się skuteczna, bo FTC umorzył dochodzenie, a Google udowodniło, że zaczyna mieć duże polityczne wpływy. Dziś tylko Comcast, czyli jeden z największych w Stanach Zjednoczonych operator usług internetowych wydaje na lobbystów więcej niż Google. Koncern z Tupelo w Missisipi wydał w zeszłym roku na ich pracę aż 16,8 mld dolarów. Google znalazł się na drugim miejscu, bo podobnie jak Comcast chce mieć wpływ na ustawodawców. W Waszyngtonie mówi się, że technologiczny gigant w dużym stopniu przyczynił się do sukcesu Obamy w wyścigu o drugą kadencję.
Lobbyści
To, jak Google rozszerza swoje polityczne wpływy, widać także po tym, jak powiększał obecność w stolicy. Gdy Google dziewięć lat temu otwierała biuro w Waszyngtonie pracowała w nim tylko jedna osoba. Teraz siedziba technologicznego giganta zajmuje 55 tys. metrów kwadratowych. A "Washington Post" pisze, że dla Google pracuje około 100 lobbystów z 20 różnych firm. Jednak lobbing to tylko jeden ze sposobów powiększania wpływów przez firmę z Mountain View. Koncern wspiera 145 stowarzyszeń i grup, które pracują nad projektami legislacyjnymi. Pracownicy wysokiego szczebla Google pełnią też wiele funkcji doradczych w zespołach pracujących w Białym Domu. To wszystko pozwala zwiększać Google zabezpieczać własne interesy.
Autor: msz/ / Źródło: Business Insider, The Wall Street Journal