Francja próbuje naprawić kulejącą gospodarkę. W Zgromadzeniu Narodowym trwają właśnie rozmowy o zmianach w prawie, mających pobudzić wzrost i aktywność gospodarczą kraju. To łącznie ponad 200 punktów przygotowanych przez ministra gospodarki Emmanuela Macrona. Takich reform nie było we Francji od 1958 roku.
"Prawo Macrona", bo tak ochrzczono projekt, ma zachęcić do inwestycji zagranicznych przedsiębiorców i obniżyć bezrobocie. Przede wszystkim, rząd chce otwarcia sklepów i centrów handlowych wieczorem i w niedzielę. Dzisiaj, poza specjalnymi strefami turystycznymi w Paryżu, francuskie sklepy mogą być otwarte tylko pięć niedziel w roku. Ten limit ma być rozszerzony do 12 i w ogóle nie obowiązywać na dworcach oraz w miejscach turystycznych.
I chociaż dodatkowe godziny mają być dobrowolne i rekompensowane z budżetu, to właśnie ta propozycja spotyka się z największym sprzeciwem opozycji i związków zawodowych, które co tydzień protestują w Paryżu.
Pakiet zmian
Projekt zmian zakłada też otwarcie rynku transportowego dla autobusów. Obecnie monopol mają w tym względzie francuskie koleje. Macron chce też otwarcia dwóch lotnisk: paryskiego Orly i Nicei dla zagranicznych inwestorów.
Rządowe plany zakładają także usprawnienie sądów pracy i przede wszystkim możliwość masowych zwolnień bez konsultacji ze związkami zawodowymi. Dzisiaj we Francji warunki zwolnień są regulowane przez prawo. Emmanuel Macron proponuje, żeby to pracodawca sam je ustalał. Minister chce też zmniejszenia liczby zawodów regulowanych. Zmiany dotyczyć mają głównie profesji związanych z sądownictwem. Z listy znikną więc adwokaci, notariusze i komornicy, co oznaczać będzie np. łatwiejsze zakładanie kancelarii.
Planowane reformy dotyczą też szpitali, które teraz będą mogły zakładać oddziały za granicą. Wzrosnąć mają też opłaty za autostrady, ale zmniejszyć ma się się koszt i czas oczekiwania na prawo jazdy.
Różne zdania
Pomimo poparcia 63 proc. Francuzów, projekt prawa budzi jednak wiele kontrowersji. Od 10 grudnia, czyli daty przedstawienia tekstu ustawy Radzie Ministrów, na ulice wyszły związki zawodowe. Protestowali już pracownicy izby handlowej i administracji, notariusze, prawnicy i przedstawiciele firm ubezpieczeniowych. Według rządu właśnie te reformy mają uzdrowić trzy główne problemy francuskiej gospodarki: korporacjonizm, złożoność prawa i brak zaufania przedsiębiorców do organów państwowych. Opozycja mówi jednak, że projekt nie zasługuje na miano "prawa o wzroście i aktywności". - To tylko małe prawo, które niestety nie ożywi gospodarki. Każdy punkt tego prawa został tylko delikatnie poruszony, brakuje w nim głębi - powiedziała w wywiadzie dla francuskiego "Atlantico" Valérie Pécresse, posłanka prawicowej Unii na Rzecz Ruchu Ludowego.
Zadziała?
Co na to ekonomiści? Powołana w celu ewaluacji prawa grupa "France Strategie" twierdzi, że podobne ruchy zastosowane za granicą miały zawsze ogromny wpływ na działanie państwowej gospodarki. Zagraniczni ekonomiści przekonują jednak, że przewidywany wzrost wyniesie jedynie dodatkowe 0,1 proc. i to w perspektywie pięciu lat. Głosowanie nad wejściem w życie nowego prawa przewidziano na początek lutego. Praca nad projektem może jednak się przedłużyć. Już podczas pierwszej debaty w Zgromadzeniu Narodowym do tekstu wniesiono 3 tys. poprawek.
Pod koniec ubiegłego roku Komisja Europejska wytknęła Francji spadający eksport, słabe inwestycje, wysoki deficyt i dług publiczny. Naciskała też na reformy. Z raportu KE wynikało, że wzrost gospodarczy we Francji od połowy 2011 r. praktycznie nie istnieje. W ciągu ostatnich trzech lat PKB w ujęciu kwartalnym zwiększało się średnio o 0,1 proc. Ten rok - zdaniem Komisji - wcale nie zapowiada się dużo lepiej. Zgodnie z prognozami w całym 2015 r. wzrost ma wynieść 0,7 proc.
Autor: aka/mn / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock