Białoruś stawia na dolary i euro. Prezydent Aleksander Łukaszenka oświadczył w czwartek, że ze względu na słaby kurs rubla transakcje handlowe nie powinny być rozliczane w tej walucie.
- Współpracując z Rosją powinniśmy domagać się płatności w jakiejś silnej walucie, jak dolar czy euro - stwierdził. - Wicepremier poinformował mnie, że pierwsze lody już przełamano. Wielu rosyjskich nabywców naszych produktów płaci już w dolarach - dodał.
Chcą twardej waluty
Zdaniem Łukaszenki Białoruś już dawno powinna domagać się płatności w twardej walucie. Komentując zawirowania na rosyjskim rynku prezydent podkreślił, że Białoruś nie zamierza dewaluować białoruskiego rubla, aby zadowolić Moskwę.
Uwagi Łukaszenki są nieco zaskakujące, jeżeli weźmiemy pod uwagę jak bardzo gospodarka Białorusi jest zależna od Rosji. Rosję i Białoruś łączą bardzo bliskie relacje gospodarcze i wraz z Kazachstanem tworzą Euroazjatycką Unię Celną. 35,4 proc. białoruskiego eksportu trafia do Rosji. Z kolei import towarów z Rosji stanowi 59,3 proc wszystkich zakupów Białorusi.
Ponad 90 proc tych transakcji rozliczane jest w rublach, co doprowadziło białoruskie firmy do utraty dochodów w wysokości 739 mln dolarów w ciągu pierwszych 10 miesięcy b.r.
Krach rubla
We wtorek, mimo podniesienia przez Bank Rosji jego podstawowej stopy procentowej aż o 6,5 punktu procentowego - z 10,5 do 17 proc. - co miało powstrzymać wyprzedaż rubla, rosyjska waluta ustanowiła nowe rekordy niskiego kursu: w pewnym momencie dolar kosztował 80,10 rubla, a euro - 100,00 RUB. Później rubel zdołał odrobić część strat.
Autor: tol / Źródło: The International Business Times
Źródło zdjęcia głównego: http://president.gov.by