Polska Rada Biznesu wyraża swoje pełne poparcie dla apelu polskich wydawców, redakcji i dziennikarzy o wprowadzenie koniecznych zmian w ustawie dotyczącej prawa autorskiego, która obecnie znajduje się w Senacie - poinformowała organizacja w komunikacie. Przedstawiciele przedsiębiorców podkreślili, że "praca twórców, dziennikarzy i redakcji nie może być bezpłatną treścią, którą giganty technologiczne – Google, Microsoft czy Meta/Facebook – mogą dowolnie i bezkarnie wykorzystywać".
Polskie media apelują do polityków o zmiany w treści przyjętej przez Sejm nowelizacji ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Domagają się wzmocnienia pozycji wydawców w relacjach z gigantami technologicznymi, takimi jak Google, Microsoft czy Meta, którzy zarabiają na treściach dziennikarskich, choć sami ich nie tworzą.
Stanowisko przedsiębiorców
W oświadczeniu Polskiej Rady Biznesu zatytułowanym "Polscy twórcy nie gęsi, swoje treści mają… i powinny być one chronione prawem autorskim" środowisko przedsiębiorców staje za postulatami środowiska medialnego. "Polskie media muszą być w tej nierównej konfrontacji wsparte przez państwo polskie" - podkreśla PRB.
"Pozostawienie kluczowych kwestii negocjacji w rękach stron bez odpowiedniego wsparcia legislacyjnego, stawia nasze media na z góry przegranej pozycji" - czytamy w stanowisku Rady.
"W najtrudniejszej sytuacji znajdą się mniejsi i regionalni nadawcy, którzy nie mają zaplecza pozwalającego skutecznie walczyć o swoje prawa, a często borykają się z trudnościami finansowymi. Prawo powinno określać zasady rozstrzygania sporów i zabezpieczać sprawiedliwą rekompensatę za wykorzystywane treści" - napisano.
Przedstawiciele biznesu zaapelowali do Senatu oraz wszystkich opcji politycznych o uwzględnienie postulatów polskich mediów i wprowadzenie niezbędnych poprawek do ustawy. "Ochrona polskich wydawców przed dominacją globalnych gigantów technologicznych jest nie tylko kwestią sprawiedliwości, szacunku dla pracy, uczciwej konkurencji i demokratycznych zasad, ale również strategicznym interesem państwa" - podkreślono.
Wojciech Kostrzewa, Prezes Polskiej Rady Biznesu wyjaśnia w komentarzu dla TVN24, że protest dotyczy zasad podziału przychodów, które uzyskują wielkie firmy technologiczne - One dzisiaj panują nad rynkiem mediów na całym świecie. Są to przede wszystkim: Google, Meta - czyli Facebook oraz częściowo Microsoft - wyjaśnił.
- Wydawcy domagają się tego, aby przychody generowane dzięki treściom, które powstają w redakcjach, które są kreowane przez dziennikarzy były dzielone w sposób sprawiedliwy. Można oczywiście dyskutować co jest sprawiedliwym podziałem, a co nie. Natomiast chodzi o to, żeby utrzymać niezależność mediów. To, że rynek mediów jest zróżnicowany i jest na nim miejsce dla mediów lokalnych, a nie tylko dla mediów globalnych - powiedział Kostrzewa.
- Sama dyrektywa nie wymusza niekorzystnych przepisów. To jest raczej inwencja polskich władz, które ignorują od kilku miesięcy apele ze strony mediów. Które proszą o to, aby w nierównej walce, miedzy globalnymi gigantami a redakcjami mediów, miejsce zajęła interwencja państwa. Chodzi o ustalenie systemu, który będzie gwarantował osiągnięcie porozumienia w sytuacji, gdy obie strony nie będą mogły osiągnąć porozumienia między sobą - zaznaczył Kostrzewa.
Głosowanie w Senacie
Nowelizacja prawa autorskiego, uchwalona przez Sejm, wdraża unijną dyrektywę w sprawie wynagrodzenia za wykorzystywanie utworów - w tym m.in. artykułów - przez wyszukiwarki, media społecznościowe oraz platformy streamingowe.
W przepisach pojawia się nowe pojęcie prawa wyłącznego, które wprowadza kwestię wynagrodzenia od Google, Mety (Facebook) i Microsoftu (np. wyszukiwarka Bing) za korzystanie z treści przygotowanych przez media.
Zgodnie z brzmieniem przepisów, które przegłosowali posłowie, media, czyli wydawcy, zarówno mali, jak i duzi, mają same ustalić z gigantami technologicznymi reguły i wysokość wynagrodzenia. Bezpośrednio lub przez pośrednictwo organizacji zbiorowego zarządzania. Doświadczenie z innych państw pokazało, że jest to długotrwały i trudny proces, stąd poprawka posłanki Lewicy Darii Gosek-Popiołek, która zakłada pewne ułatwienie. Mianowicie, jeżeli w ciągu trzech miesięcy od złożenia wniosku o rozpoczęcie negocjacji nie dojdzie do porozumienia, to strony mogą wystąpić do prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów o przeprowadzenie mediacji. Jeśli mediacja nie przyniesie efektów w ciągu trzech miesięcy, to prezes UOKiK mógłby swoją decyzją ustalić warunki wynagrodzenia.
Do tego pojawiła się propozycja, by dokładnie określić, kiedy wydawcy przysługuje wynagrodzenie oraz by duże korporacje technologiczne miały obowiązek udostępniania wydawcom danych dla określenia jego wysokości. Poprawki zaproponowane przez Darię Gosek-Popiołek odpowiadały na apel wydawców skierowany do posłów i senatorów.
Posłowie Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Konfederacji odrzucili jednak wspomniane poprawki Lewicy, które wprowadzały w projekcie zmiany, o której apelowali wydawcy. Teraz mają powrócić one w Senacie.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock