Największe braki pracowników występują w branży budowlanej, edukacyjnej i medyczno-opiekuńczej - poinformowała dyrektorka Departamentu Rynku Pracy w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej Ewa Flaszyńska. Dodała, że 23 zawody w Polsce są uznane za deficytowe.
Na posiedzeniu sejmowej komisji nadzwyczajnej dyskutowano nad dwoma rządowymi projektami ustaw autorstwa resortu rodziny dotyczącymi rynku pracy i służb zatrudnienia oraz warunków dopuszczalności powierzania pracy cudzoziemcom na terytorium RP.
Zawody deficytowe w Polsce
Dyrektorka Ewa Flaszyńska z MRPiPS podkreśliła, że bezrobocie w Polsce jest bardzo niskie i utrzymuje się na poziomie 5,1 proc. (według danych GUS), co plasuje nas na drugim miejscu w Unii Europejskiej. Niższe bezrobocie występuje tylko w Czechach.
Dyrektorka zauważyła, że niektóre regiony w kraju mierzą się z wyzwaniami związanymi z deficytami kadrowymi. Jak przypomniała, resort wspólnie z wojewódzkimi i powiatowymi urzędami pracy opracował prognozę na 2025 r., z której wynika, że 23 zawody w Polsce są uznane za deficytowe.
- Największe deficyty kadrowe występują w branży budowlanej, edukacyjnej, medyczno-opiekuńczej, w transporcie, spedycji i logistyce, w branży finansowo-prawnej, elektro-energetycznej, produkcyjno-przetwórczej, mechaniczno-motoryzacyjnej oraz ochrony i bezpieczeństwa - wymieniła.
Flaszyńska zaznaczyła, że omawiane projekty mają odpowiedzieć na te wyzwania.
Ustawa o rynku pracy
Wiceprzewodniczący OPZZ Sebastian Koćwin uznał, że rozwiązania zawarte w propozycji są potrzebne, choć negatywnie ocenił utrzymanie konkretnej kwoty zasiłku dla bezrobotnych. Zdaniem OPZZ świadczenie to powinno stanowić "jakiś procent" ostatniego wynagrodzenia.
Z kolei Bernadeta Skóbel ze Związku Powiatów Polskich postulowała o większą elastyczność dla dyrektorów powiatowych urzędów pracy w przyznawaniu dodatków motywacyjnych.
Dyskusja o programach dla cudzoziemców
Posłowie PiS postulowali m.in. zwiększenie środków na działanie instytucji kontrolnych, w tym Państwowej Inspekcji Pracy, a także Straży Granicznej. Pytali też, czy w obliczu zwolnień grupowych w niektórych polskich firmach adekwatne jest przekazywanie pieniędzy z budżetu na programy aktywizacyjne dla cudzoziemców.
- Zarówno Unia Europejska, jak i rząd pana (Donalda) Tuska proponuje wyłącznie (...) zabierać miejsca pracy Polakom i tworzyć je dla cudzoziemców - stwierdziła Wioletta Kulpa (PiS). Podała też w wątpliwość programy integracji cudzoziemców.
W odpowiedzi wiceminister rodziny Małgorzata Baranowska podkreśliła, że programy aktywizacyjne prowadził także rząd Prawa i Sprawiedliwości. Poinformowała, że w Polsce pracuje obecnie 1,2 miliona cudzoziemców, którzy tak jak polscy obywatele płacą podatki, a tym samym przyczyniają się do rozwoju polskiej gospodarki. Z kolei dyrektor Flaszyńska dodała, że jeszcze w 2017 r. cudzoziemcy odprowadzali składki na ubezpieczenia w łącznej kwocie 3 mld zł. - Natomiast w 2023 roku cudzoziemcy odprowadzili ponad 15 miliardów złotych składek - podkreśliła.
Pracodawcy o roli cudzoziemców
To, że pracownicy z zagranicy uzupełniają luki na polskim rynku pracy, podkreślali prawie wszyscy przedstawiciele przedsiębiorców.
Witold Piekarniak ze Związku Sadowników RP stwierdził, że bez pracowników z Ukrainy "rolnictwo by już dawno padło". Zaznaczył, że polski rząd musi się pochylić nad przepisami w sprawie zatrudniania osób z innych krajów, nie tylko z Ukrainy. Jak tłumaczył, status Ukraińców jest wyższy niż kilka lat temu i obywatele tego kraju pracują teraz w lepiej płatnych zawodach. Nadia Winiarska z Konfederacji Lewiatan zwróciła uwagę, że nie można obecnie mówić o pogarszaniu się sytuacji pracowników lokalnych ze względu na obecność cudzoziemców. Dodała, że "pełnią oni rolę komplementarną i uzupełniają lukę na polskim rynku pracy". W tym samym tonie wypowiedział się Szymon Witkowski z Pracodawców RP. Jak mówił, "kompletnym mitem" jest stwierdzenie, że cudzoziemcy zabierają Polakom pracę. Wyjaśnił, że pracodawcy płacą składki na Fundusz Pracy od każdej umowy oskładkowanej, również od cudzoziemca. Witkowski zaznaczył, że nie widzi sensu, żeby ograniczać cudzoziemcom dostęp do Funduszu Pracy, skoro sami się na niego składają.
Wyższe kary za nielegalne zatrudnianie cudzoziemców
Z kolei projekt ustawy o warunkach dopuszczalności powierzania pracy cudzoziemcom na terytorium RP zakłada m.in. zaostrzenie sankcji za nielegalne zatrudnianie cudzoziemców. Złamanie przepisów zagrożone ma być karą grzywny w wysokości od 3 do 50 tys. zł za każdy przypadek takiego zatrudnienia. Według proponowanych zmian, wojewoda będzie mógł odmawiać wydania zezwolenia na pracę pracodawcy, który np. "nie prowadzi działalności uzasadniającej powierzenie pracy cudzoziemcowi w danym okresie lub działa głównie w celu ułatwiania cudzoziemcom wjazdu na terytorium Polski". Poszczególne powiaty będą miały możliwość decydowania, w jakich branżach na terenie tego powiatu i w jakim okresie ograniczyć możliwość powierzania pracy cudzoziemcom. Wprowadzona zostanie też pełna elektronizacja dotycząca procedury wydawania zezwoleń na pracę cudzoziemców – począwszy od złożenia wniosku, aż po odbiór decyzji w tych sprawach.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock