Cukier dramatycznie podrożał i jest to bardzo nietypowa sytuacja - zauważył w rozmowie z TVN24 Biznes Marek Zuber, ekonomista. Wskazał, że kolejnym produktem na podium jest olej rzepakowy, który podrożał trzykrotnie. - Jednak spadek konsumpcji i popytu jest za mały, żeby wymusić spadek cen - zauważył. Dodał, że od maja 2022 roku spadają realne wynagrodzenia. - Mamy bardzo długi okres spadku wynagrodzeń, nigdy nie doświadczyliśmy czegoś takiego przez 30 lat gospodarki rynkowej - stwierdził.
W rozmowie z TVN24 Biznes Marek Zuber, ekonomista zwrócił uwagę, że "w lutym 2022 roku cena cukru wzrosła o 85 procent w ujęciu rok do roku, przy inflacji wynoszącej 18,4 procent".
- Cukier dramatycznie podrożał i jest to bardzo nietypowa sytuacja. Jak popatrzymy na cenę na rynku europejskim czy światowym, to nie mamy czegoś takiego. W pierwszej części zeszłego roku notowane były nawet spadki cen. Jak patrzymy na rynki europejskie czy światowe, to musimy brać pod uwagę kurs dolara czy euro. Z całą pewnością nie motywowałoby to do dwukrotnego wzrostu cen cukru - ocenił.
Dlaczego cukier tak podrożał?
Ekonomista wytłumaczył, że kilka czynników spowodowało taką sytuację. - Mamy jednego wielkiego detalistę w Polsce, który ma ponad trzy tysiące sklepów. Boryka się, jak zresztą wszystkie sieci, z brakiem rąk do pracy - powiedział.
- Czasem kasa jest nieobsadzona, czasem jakichś towarów z tego powodu nie ma też na półce. Brakuje również wystarczającej liczby ludzi w centrach logistycznych. W związku z tym, raz na jakiś czas taki detalista nie dowiezie jakichś towarów do sklepu -zauważył.
Jako przykład podał zeszłoroczne kolejki pod stacjami benzynowymi w Wielkiej Brytanii - Te kolejki nie były dlatego, że brakowało ropy i benzyny. Chodziło o to, że nie było komu dowodzić paliw. Nawet wojskowi kierowcy musieli w pewnym okresie pomóc - mówił.
- I podobna sytuacja jest z cukrem, bo u nas z kolei był tydzień, w którym do 1,3 tysiąca sklepów z całej sieci ten produkt nie dojechał. Jak Polacy zobaczyli, że w danej sieci nie ma cukru, to oznaczało dla nich, że to jest większy problem. Rzucili się na kupowanie cukru w innych sieciach. Przez wzrost popytu, wzrosła też cena. Branża cenę powyżej 6 złotych za kilogram utrzymuje do dzisiaj - podkreślił.
Wzrost cen oleju rzepakowego
Marek Zuber odniósł się również do kolejnego produktu, który stoi na podium, jeśli chodzi o wzrost ceny. - To olej rzepakowy, który podrożał o około 50 procent względem ceny z poprzedniego roku - wskazał.
- Tutaj mamy zestawienie różnych czynników. Mieliśmy potężny wzrost cen na rynku europejskim, jak doszło do eskalacji wojny w Ukrainie. Wtedy też zastanawialiśmy się, czy zboża ukraińskie będą w ogóle dostępne. Pszenica podrożała prawie o 80 procent w ciągu trzech dni. Inne zboża również podrożały, a między innymi rzepak - poinformował.
Ekonomista wyjaśnił, że Ukraina jest jednym z największych producentów oleju rzepakowego w Europie. - Mieliśmy taki moment, kiedy cena oleju wzrosła mniej więcej z 6,5 złotych do 18 złotych za litr. Ponad trzykrotny wzrost ceny. Potem się okazało, że jednak te zboża będą dostępne, ceny na rynkach spadły. W tej chwili pszenica i rzepak są w cenie z roku 2020 - zaznaczył.
Zauważył jednocześnie, że olej rzepakowy w sklepach dalej kosztuje około 12 złotych. - Uwzględniając nawet kurs euro czy dolara, nie ma to odzwierciedlenia w cenach, które widzimy w Polsce czy Europie - podkreślił.
Na pytanie jakie są przyczyny wzrostu, odpowiedział, że "jeśli sieci i hurtownicy kupili wcześniej olej bardzo drogo, mają go dzisiaj w magazynach, to nie chcą stracić i stosują tak zwane wyśrednianie".
- Jeżeli wcześniej kupiłem olej po 17 złotych za litr, a teraz kupuję po 7 złotych za litr, to w sumie sprzedaję go po takiej cenie, żeby nie stracić. Czyli wyśrednionej - wytłumaczył.
Przedstawił też w rozmowie drugi powód wzrostu cen oleju. - Problem jest taki, że Polacy hamują kupowanie i konsumpcję, bo od maja 2022 roku spadają realne wynagrodzenia. Mamy bardzo długi okres spadku wynagrodzeń, nigdy nie doświadczyliśmy czegoś takiego przez 30 lat gospodarki rynkowej. Jednak spadek konsumpcji i popytu jest za mały, żeby wymusić spadek cen - podsumował.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Kamil Zajaczkowski/Shutterstock