Rząd Prawa i Sprawiedliwości jest zdeterminowany, żeby obniżyć wiek emerytalny dla kobiet do 60. roku życia i dla mężczyzn do 65. roku życia - zadeklarowała w środę premier Beata Szydło. Zapewniła, że nie ucierpią na tym finanse publiczne.
- W tej chwili rozpoczynają się w Sejmie prace nad projektem ustawy emerytalnej, złożonej przez prezydenta, który dotrzymał swojego zobowiązania. Przypomnę, że w kampanii wyborczej Andrzej Duda mówił o tym, że taki projekt zostanie przez niego złożony, on złożył go już w poprzedniej kadencji, tylko wówczas nie było woli ze strony większości parlamentarnej, żeby nad tym projektem pracować" - powiedziała szefowa rządu w środę na konferencji prasowej.
Debata w Sejmie
W środę w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie prezydenckiego projektu przywrócenia wieku emerytalnego: 60. lat dla kobiet i 65. lat dla mężczyzn.
W ocenie Szydło, to jest "ten dobry moment, żeby dyskutować o tym projekcie". - My jesteśmy zdeterminowani, jeśli chodzi o rząd Prawa i Sprawiedliwości, żeby obniżyć wiek emerytalny dla kobiet do 60. roku życia i 65. roku życia dla mężczyzn - zadeklarowała szefowa rządu.
Premier przypomniała, że PiS i ona sama osobiście zapewniali w kampanii wyborczej, że ich celem jest obniżenie wieku emerytalnego. - To wszystko jest zbilansowane, myśmy pokazali źródło finansowania i w tej chwili - jeżeli projekt zostanie przyjęty, jeżeli wejdzie w życie - to nie ucierpią na tym finanse publiczne - zadeklarowała.
Mniej na emeryturze
Szydło była też pytana o wypowiedź szefa Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryka Kowalczyka, który powiedział w środę, że osoby, które zdecydują się na wcześniejsze przejście na emeryturę mogą otrzymać nawet o 30 proc. niższe świadczenie, niż gdyby pracowały do 67. roku życia.
- My przede wszystkim dajemy Polakom wybór, to jest założenie ustawy, która została przedstawiona przez prezydenta. To jest również założenie, które przyjął rząd Prawa i Sprawiedliwości, tak jest to zapisane w programie PiS. Polacy powinni mieć wybór, kiedy chcą przechodzić na emeryturę - wyjaśniła szefowa rządu.
Jak dodała, jeśli ktoś czuje się na siłach, chce dłużej pracować, ma pracę, to oczywiście może pracować dłużej. - To ma być jego wybór i jego przywilej, a nie obowiązek, że on pracuje do 67. roku życia, tak jak w tej chwili - podkreśliła premier.
Szydło powiedziała też, że musi uzupełnić wypowiedź ministra Kowalczyka. - Pytanie do pana ministra Kowalczyka było zadane takie, czy to prawda, że (świadczenia) byłyby niższe o 70 proc. To nieprawda, nie będą niższe (o 70 proc.), Platforma, która tak przekonywała Polaków, nie mówiła prawdy. Z wyliczeń, które posiadamy, nie ma takiego założenia, że będzie to obniżenie (świadczeń) o 70 proc. - zaznaczyła.
Autor: gry / Źródło: PAP