- Pojawiają się fałszywe informacje, że coś niebotycznie podrożało. Celem może być wywołanie paniki, nagłego zakupu. Często niestety jest to też działanie konkurencji lub innych podmiotów - mówiła w programie "Dzień na świecie" na antenie TVN24 BiS rzeczniczka Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) Małgorzata Cieloch. Na terenach dotkniętych powodzią trwają kontrole UOKiK i Inspekcji Handlowej, które dotyczą między innymi zawyżania cen.
Od zeszłego tygodnia Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów sprawdza, czy w miejscach objętych powodzią dochodzi do zmów cenowych lub nadużywania pozycji dominującej. Efektem nielegalnych działań może być między innymi wzrost cen produktów pierwszej potrzeby. Za nieuczciwe praktyki przedsiębiorcom mogą grozić potężne kary finansowe.
W środę podczas posiedzenia powodziowego sztabu kryzysowego we Wrocławiu premier Donald Tusk oznajmił, że w razie potrzeby rząd wprowadzi ceny urzędowe na niektóre produkty. O tym, że niektórzy przedsiębiorcy podnieśli ceny w związku z powodzią, informowały media.
- Na uruchomionych przez nas infoliniach oraz mailu sygnalista@uokik.gov.pl mamy już kilkadziesiąt różnego rodzaju zgłoszeń od konsumentów, od przedsiębiorców, generalnie od każdego, kto widzi jakąś nieprawidłowość. Rzeczywiście to są najczęściej sytuacje związane z podwyższaniem ceny. (..) Dotyczy to głównie artykułów tak zwanej pierwszej potrzeby - mówiła rzeczniczka UOKiK.
Najczęstsze sygnały
Wyjaśniła, że chodzi najczęściej o "urządzenia, które mają osuszać pomieszczenia, urządzenia, które mają generować prąd, ale też o artykuły pierwszej potrzeby, jak kalosze, woda czy na przykład filtry do wody". - To są najczęstsze sygnały w tej chwili zgłaszane przez konsumentów czy przez przedsiębiorców - mówiła.
Dopytywana o to, o jakiej skali podwyżek mowa, odpowiedziała, że "w przypadku wody to było nawet do piętnastu złotych". Zwróciła jednak uwagę, że w związku z powodzią "pojawiają się często fake newsy".
- Pojawiają się informacje, że coś niebotycznie podrożało. Celem może być wywołanie paniki, nagłego zakupu. Często niestety jest to też działanie konkurencji lub innych podmiotów - mówiła Małgorzata Cieloch.
Wyjaśniła, że "kontrole i monitoring dotyczą głównie sprawdzenia, czy zgadzają się ceny na półce i ceny na fakturze".
Ceny urzędowe?
Przedstawicielka UOKiK odniosła się również do zapowiadanej przez premiera Donalda Tuska możliwości wprowadzenia cen urzędowych na tzw. produkty pierwszej potrzeby.
- Od wielu lat pracuję w Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumentów i muszę powiedzieć, że z tego narzędzia chyba nigdy do tej pory nie skorzystano za mojej kadencji, a ona trwa już prawie 20 lat. (..) Ten mechanizm musi być zastosowany w konkretnej, wyjątkowej okoliczności - mówiła.
Rzeczniczka mówiła także o zgłoszeniach, które do tej pory spłynęły do UOKiK. - To są często właśnie fake newsy, nie mówię, że wszystkie, ale jest to znaczna część. Po prostu ktoś gdzieś, coś słyszał i zawiadamiał Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Drugi rodzaj to są sytuacje, gdy cena jest wynikiem niedoboru, czyli braku danego towaru na danym rynku - powiedziała.
Zmowa i nadużycie pozycji
- Nieuczciwą praktyką, jeśli chodzi o ochronę konkurencji i konsumentów, jest zmowa, czyli nielegalne porozumienie lub też nadużycie pozycji dominującej (..). Co to oznacza w praktyce? Jeżeli mamy rynek lokalny i tam gdzieś jest tylko jeden sklep, w którym mamy dostęp do wody, to może się okazać, że tam będzie nadużycie pozycji dominującej w związku z tym, że po prostu nie ma innego dostawcy. Mogą to być bardzo różnego rodzaju usługi, które się teraz dopiero pojawią, na przykład transportowe, przeprowadzkowe, utylizacja różnego rodzaju rzeczy, śmieci, wywóz wszystkiego tego, co jest zalane - mówiła.
Rzeczniczka podkreśliła, że przedstawiciele UOKiK i Inspekcji Handlowej pracują na miejscu. - Jesteśmy tam, w tych wszystkich pięciu województwach - deklarowała.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Krzysztof Cesarz