Co zrobić, gdy odwołano nam lot, bo jedna z osób na pokładzie jest zakażona koronawirusem? Czy warto korzystać z okazyjnych ofert biur podróży i linii lotniczych? Na te pytania odpowiadał na antenie TVN24 Paweł Kunz z fly4free.pl.
W sobotę na gdańskim lotnisku został zatrzymany samolot, który miał lecieć do Grecji. Maszyna nie wystartowała, gdy okazało się, że na pokładzie była kobieta zakażona koronawirusem. Lot wstrzymano i wszyscy pasażerowie zostali odesłani do domów.
"Powinni uzbroić się w cierpliwość"
Co mają zrobić osoby, które nie poleciały? - Po pierwsze powinni uzbroić się w cierpliwość. Pewnym jest to, że ich wakacje uległy zmianie, nie do końca anulowaniu. Mimo tego, że nie polecieli do Kalamaty planowanym rejsem, to przysługują im pewne prawa. (…) Przewoźnik zaoferuje alternatywne połączenie do Grecji. Po drugie wiele zależy od determinacji pasażerów w dochodzeniu roszczeń na drodze cywilnej - stwierdził Kunz.
Zdaniem eksperta podróżowanie w czasie pandemii jest ryzykowne i trzeba "mieć z tyłu głowy różne scenariusze". - Nie jest to wina linii lotniczej, która chciała zrealizować ten lot. Pech chciał, że informacja o pozytywnym wyniku badania na obecność koronawirusa dopadła pasażerkę już na pokładzie - wyjaśnił.
Kunz podkreślił, że lepiej, iż o zakażeniu koronawirusem pasażerka dowiedziała się jeszcze przed odlotem, gdyż po wylądowaniu mogłoby się okazać, że "kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt osób jest zakażonych".
Dodał, że "wszystkie obostrzenia, o których słyszymy w mediach, w realnym świecie stają lekką ułudą". - Przy odprawie czy już w samym samolocie, ludzie się tłoczą. Tuż po starcie ludzie zdejmują maseczki i chodzą po pokładzie - opisywał swoje ostatnie doświadczenia Kunz.
"Cena czyni cuda"
Na pytanie, czy warto teraz korzystać z okazyjnych cen oferowanych przez biura podróży i linie lotnicze, stwierdził: "Próg ryzyka zależy od osoby. Ja mogę mówić za siebie. Gdy widzę cenę kilkudziesięciu złotych w dwie strony do Grecji bądź do innych ciepłych miejsc, to nie zastanawiam się długo".
Powiedział też, że "w momencie, gdy któryś kraj znajdzie się na liście z zakazem lotów do Polski, to nie zostajemy na lodzie". - Przewoźnik gwarantuje nam jakie alternatywne połączenie. To może być połączenie z innego portu lotniczego, z innego kraju. Ten bilet nie idzie do kosza, może go potem kreatywnie wykorzystać - stwierdził.
Wyjaśnił, że pod względem tak zwanego obłożenia, to w ostatnim czasie samoloty leciały wypełnione w 80-90 proc. - To jest ewidentny znak, że jeśli chodzi o wyjazdy to Polacy nie przejmują się koronawirusem. Cena czyni cuda - zaznaczył.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock