Posłowie opozycji chcą, żeby Najwyższa Izba Kontroli zajęła się nową antyunijną kampanią dotyczącą cen prądu. Ich zdaniem należy zbadać sprawę wysokich marży spółek energetycznych, nieproporcjonalnych do podwyżek cen prądu. Podobnie jak kwestię odnawialnych źródeł energii, w które Polska nie za bardzo inwestuje i nie za bardzo wierzy. Materiał magazynu "Polska i Świat".
O kampanii billboardowej z żarówką i informacjach w niej zawartych powiedziano już wiele, ale bardziej istotne jest to, czego na tych plakatach nie ma. - Zauważyliśmy, że marża wytwórców prądu typowych polskich elektrowni węglowych stała się niesłychanie wysoka - zwraca uwagę główny ekspert Fundacji Instrat Bernard Swoczyna.
Tylko w grudniu ponad 4 miliardy złotych mogli zarobić na nas wytwórcy prądu z węgla - wynika z raportu fundacji Instrat. Koszty, które ponoszą elektrownie ostatnio wzrosły, więc naturalne, że cena prądu też idzie w górę. Pytanie, czy powinna ona, a wraz z nią marża, aż tak poszybować?
Sprawę analizuje Urząd Regulacji Energetyki, ale pytani przez dziennikarzy rządzący zmierzają z odpowiedzią w znanym kierunku. - Polityka klimatyczna Unii Europejskiej wywołuje konkretne efekty, jeśli chodzi o ceny. Tego chyba już nikt nie podważa - przekonuje rzecznik rządu Piotr Mueller.
Opozycja chce, by NIK zajęła się kampanią billboardową z żarówką
Sens i uczciwość tej - kosztującej według Wirtualnej Polski 12 milionów złotych - kampanii podważa jednak opozycja. Chce, by przyjrzała się jej Najwyższa Izba Kontroli. - Uznali, że trzeba Unię Europejską obrzydzić, że trzeba pokazać Unię Europejską w jak najgorszym świetle i jednocześnie nie zwracając uwagę na to, że te podwyżki cen wiążą się z nieudolną polityką polskiego rządu - wyjaśnia Jan Strzeżek z Porozumienia.
Kluczowy jest tu system ETS, czyli europejskiej giełdy, na której handluje się prawami do emisji CO2. Polska, jeśli chce wyemitować więcej, niż ma do tego prawo, musi odkupić taką możliwość od innego kraju. I to nie podoba się rządzącym. Ale może też takie prawo sama odsprzedać i, jak się okazuje, może na tym nieźle zarobić. Połowę rocznej kwoty Unia Europejska każe nam zainwestować w ograniczanie emisji, co jak deklaruje rząd, robimy.
- W ubiegłym tygodniu podpisywaliśmy kolejne umowy na elektrownie gazowe, na kogeneracje, na dostarczenie ciepła - wylicza minister klimatu i środowiska Anna Moskwa.
Gdzie trafiają pieniądze z ETS
Jak przekonują eksperci od energetyki, głównie deklarujemy, że to robimy. - Na pewno moglibyśmy te pieniądze wykorzystywać znacznie lepiej - uważa dr Aleksandra Gawlikowska-Fyk z Forum Energii. - Te pieniądze trafiają do budżetu, więc my później ex post deklarujemy, jakie to są kwoty. Jeżeli mielibyśmy strategię dobrego zarzadzania tymi środkami to bylibyśmy przygotowani na to, że ceny uprawnień wzrosły - dodaje.
Jak wydaje pieniądze polski rząd? W 2019 roku 4,6 mld złotych z 10,9 mld złotych dochodu z ETS została spożytkowana - o czym zdecydowali politycy PiS - na "zamrożenie" cen energii dla odbiorców. 1,2 mld złotych został przekierowany do funduszu, który dofinansowuje między innymi fotowoltaikę, a pozostałe 8 milionów na funkcjonowanie jeszcze jednego środowiskowego urzędu.
Druga połowa dochodu, czyli 5 mld złotych, trafiła natomiast do budżetu państwa, choć polski rząd poinformował Unię Europejską, że taką samą kwotę wydał też na inne działania proklimatyczne.
Dochody z systemu ETS powinny być inwestowane w odnawialne źródła energii
Bruksela do polskich rozliczeń nie ma zastrzeżeń, bo jej wytyczne inwestycyjne nie są konkretne. Teoretycznie bowiem Polska mogła wydawać tyle samo pieniędzy z budżetu na środowisko, niezależnie od dochodów z systemu ETS.
- To jest odpowiedzialność rządu krajowego, jak będzie te środki wykorzystywał i co będzie robić - wyjaśnia sozolog prof. Zbigniew Karaczun ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. - Rząd polski zmarnował ostatnie siedem lat - dodaje.
O tym, że warto inwestować te - i inne środki - w odnawialne źródła energii, mogli przekonać się na Litwie, gdzie dzięki bardziej wietrznej niż zwykle pogodzie prąd w ciągu miesiąca potaniał o 31 procent. - Mimo że nie posiadają takiego węgla jak Polska, mimo że mają inny miks energetyczny, to ceny zrównały się z polskimi - zauważa były wicepremier i minister gospodarski Janusz Piechociński.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24