Maria Thun, córka europosłanki Róży Thun, nie była zatrudniona w ministerstwie cyfryzacji oraz w Centralnym Ośrodku Informatyki - przekazał resort cyfryzacji w komunikacie. Dodał, że "strony nie uzgodniły warunków zatrudnienia, więc do zawarcia umowy o pracę nie mogło dojść".
"Gazety Wyborcza" jako pierwsza informowała, że w resorcie cyfryzacji na stanowisku wicedyrektorki w Centralnym Ośrodku Informatyki została zatrudniona Maria Thun, córka Róży Thun, europosłanki Trzeciej Drogi-Polski 2050. W kierowanym przez Krzysztofa Gawkowskiego ministerstwie miała przepracować jeden dzień, a decyzję o jej zwolnieniu miał podjąć premier Donald Tusk.
Ministerstwo Cyfryzacji o sprawie córki Róży Thun
"W odniesieniu do publikacji medialnych informujemy, że Pani Maria Thun nie była zatrudniona w Ministerstwie Cyfryzacji oraz w Centralnym Ośrodku Informatyki. Była w procesie związanym z rozpoczęciem pracy w COI. Strony nie uzgodniły warunków zatrudnienia, więc do zawarcia umowy o pracę nie mogło dojść. Pani Maria Thun nie rozpoczęła faktycznie świadczenia pracy" - napisało Ministerstwo Cyfryzacji w mediach społecznościowych.
Hołownia i Kosiniak-Kamysz o sprawie córki Róży Thun
Wcześniej o doniesienia w sprawie córki europosłanki Thun pytany był w Sejmie marszałek Szymon Hołownia. - Jeżeli chodzi o Marię Thun, to mogę powiedzieć jedno: szkoda, że profesjonalistka z takim doświadczeniem, tak niewątpliwie kompetentna, nie będzie pracowała dla polskiego rządu, dla polskich instytucji państwowych - przyznał w zeszłym tygodniu lider Polski 2050.
Czytaj także: Kosiniak-Kamysz o sytuacji, która "budziłaby daleko idące wątpliwości". Hołownia: zrywania koalicji nie będzie >>>
- Rząd nadzoruje premier Tusk, to on ponosi w tej sprawie odpowiedzialność, to on podejmuje decyzje i ja to szanuję, natomiast pani Thun nazywa się, jak się nazywa, jest córką tej matki, której jest córką, ale jej doświadczenie jest absolutnie spektakularne w tym obszarze i uważam, że przydałaby się polskiemu państwu - dodał.
Hołownia zaznaczył także, że "szanujemy nawzajem swoje kompetencje i podział obowiązków w koalicji i na pewno zrywania koalicji z tego powodu nie będzie". Pytany, czy nie jest to zemsta Donalda Tuska za to, że Róża Thun odeszła z Platformy Obywatelskiej i przeszła do Polski 2050, odparł: - Nie sądzę. - Znam trochę Donalda Tuska i nigdy nie podejrzewałbym go o taką małostkowość - powiedział.
- Myślę, że doszło do jakiegoś potężnego zamieszania w momencie powoływania pani Marii Thun, którego można było uniknąć, ale też puenta jest taka, jaka jest - pan premier podjął decyzję i ja mówię wprost: szanuję tę decyzję, ale uważam, że szkoda, że taki fachowiec nie będzie pracował dla polskiego państwa, bo fachowców z takim CV ze świecą szukać - podkreślił.
Również wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz odniósł się do doniesień, że w MC na stanowisku wicedyrektorki w COI została zatrudniona córka Róży Thun.
- Najbliżsi członkowie rodzin tych, którzy sprawują funkcje publiczne, często ponoszą ciężar tego, że nie mogą się aktywizować w działaniu – powiedział Kosiniak-Kamysz. Zastrzegł jednak, że "trzeba zachować bardzo daleko idącą ostrożność, żeby nie dochodziło do sytuacji, które będą budziły wątpliwości, a ta sytuacja - pomimo przygotowania i kompetencji - budziłaby daleko idące wątpliwości". Podkreślił, że "mamy swoje określone standardy, mamy wartości, które są dla nas ważne". - Transparentność jest potrzebna - dodał.
Dopytywany, czy za obecnej koalicji rządzącej dzieci polityków nie będą zatrudniane w instytucjach państwowych, wicepremier zwrócił uwagę, że "na pewno byłoby niewskazane, gdyby dochodziło do takich sytuacji, że w ministerstwie czy jakichś instytucjach ktoś pracował od lat, a teraz został zwolniony, bo jego mama, tata lub ktoś z bliskiej rodziny został ministrem lub parlamentarzystą". - Każdą sytuację należy rozpatrywać indywidualnie - zaznaczył.
Źródło: tvn24.pl, PAP