Tłum chętnych do zarządu i kilku na fotel prezesa - to wskazuje, że konkursy na najwyższe stanowiska w PKO Banku Polskim cieszą się popularnością. Łącznie o miejsce w maksymalnie dziewięcioosobowym zarządzie ubiega się około pół setki kandydatów - podał "Puls Biznesu".
"PB" przypomina, że w poniedziałek o godz. 10 minął termin składania aplikacji na stanowisko prezesa PKO BP i członków zarządu. "Do objęcia jest maksymalnie dziewięć posad - tyle zgodnie z regulaminem banku może liczyć ścisłe kierownictwo. Kandydaci mogą ubiegać się o więcej niż jedno stanowisko. Według naszych informacji do piątku zgłosiło się 50 chętnych, z których kilku jest zainteresowanych fotelem prezesa" - podaje.
Tłum chętnych do kierowania PKO BP
Dodaje, że "dla porównania - w 2009 r., gdy z funkcji szefa banku został odwołany Jerzy Pruski, gotowość przejęcia po nim schedy zgłosiło 14 kandydatów, a łącznie rada nadzorcza odebrała aż 38 aplikacji na stanowiska w zarządzie". "W konkursie w 2011 r. zainteresowanych posadą prezesa było czterech menedżerów. W 2014 r. - dwóch" - zwraca uwagę gazeta.
Dziennik wyjaśnia, że "w pierwszym etapie konkursu rada nadzorcza zapozna się z dokumentami złożonymi przez kandydatów". "Jak się dowiedzieliśmy, na razie nie ma szczegółowego harmonogramu - w związku z dużą liczbą aplikacji rozważana jest wstępna selekcja kandydatów, którzy zostaną zaproszeni na rozmowę z radą nadzorczą. W pierwszej kolejności zajmie się ona wyborem prezesa" - czytamy.
Czarny koń w konkursie na prezesa PKO BP
"Udało nam się ustalić nazwiska kilku menedżerów ubiegających się o stanowisko szefa banku. Trudno wskazać faworyta, bo każdy z zawodowych życiorysów, które będzie rozpatrywać komitet nominacji, jest mocny. Jest jednak czarny koń" - napisał "Puls Biznesu".
Gazeta wskazała na Jakuba Karnowskiego. "Kojarzony jest głównie jako były prezes PKP Cargo, a nie fachowiec z branży finansowej. Nie bez powodu jednak grupa menedżerów, których ściągnął do naprawy przewoźnika, była nazywana przez jego przeciwników w spółce 'bankomatami'" - opisał "PB".
Dodał, że "jego atutem w konkursie o najwyższe stanowisko w PKO BP może okazać się nie tylko bogate doświadczenie biznesowe, wykraczające poza rynek finansowy", a "potencjalny as w rękawie to znajomość ukraińskich realiów, która może przydać się bankowi, jeśli Polska zechce odegrać istotną rolę w odbudowie tamtejszej gospodarki".
Kolejnym kandydatem na fotel prezesa PKO BP, którego wymienia gazeta, jest Sławomir Lachowski, twórca mBanku. "Jest to już jego trzecie podejście do prezesury PKO BP. Stawał w szranki w latach 2009 i 2011. Bez sukcesu" - wskazał "PB".
"Z naszych informacji wynika, że do PKO BP, ale tym razem na posadę prezesa, chciałby też wrócić Jacek Obłękowski. W zarządzie banku zasiadał dwa razy - w latach 2002-07 i 2011-16. W przerwie pracował w Dominet Banku i BNP Paribas (wtedy był to 14. bank w kraju)" - napisano w artykule.
Dodano, że wychowankiem PKO BP jest kolejny kandydat - Krzysztof Dresler, który był w tym banku dyrektorem w latach 2001-07, potem wszedł do zarządu jako szef ryzyka, a odszedł w w 2011 roku. "Startował wtedy w konkursie na prezesa, przegrał. Potem nie udało mu się ułożyć relacji z ludźmi Zbigniewa Jagiełły, który przejął stery banku. Od tamtego czasu prowadzi własną firmę, angażuje się też w inne przedsięwzięcia: biznesowe, sportowe i społeczne" - podał "Puls Biznesu".
Wymienił także Wojciecha Papieraka, który "dwa razy walczył o posadę prezesa PKO BP (w latach 2009 i 2011), startując z pozycji wiceprezesa odpowiedzialnego za detal" oraz Tomasza Bogusa, który w latach 2008-14 r. był prezesem Banku Pocztowego, w 25 proc. należącego do PKO BP.
Na koniec gazeta zostawiła Szymona Miderę, który obecnie kieruje czteroosobowym zarządem PKO BP jako delegat rady nadzorczej. "Wielu rynkowych obserwatorów widzi w nim prezesa. Pracownikom banku podoba się jego styl zarządzania" - napisał "PB".
Źródło: "Puls Biznesu", PAP
Źródło zdjęcia głównego: media.pkobp.pl