Nie boję się powiedzieć przepraszam. Nie boję się powiedzieć, że popełniłem błąd - powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską Janusz Cieszyński, były wiceminister zdrowia, a od wtorku nowy minister odpowiedzialny za informatyzację w KPRM. Podkreślił, że "każdy, kto pracuje w administracji publicznej, miał z pewnością niejednokrotnie poczucie, że mógł coś zrobić inaczej, że mógł zrobić więcej".
Janusz Cieszyński 8 czerwca objął funkcję sekretarza stanu w KPRM odpowiedzialnego za informatyzację. 2 czerwca został powołany na to stanowisko zastępując ministra odpowiedzialnego za cyfryzację i pełnomocnika ds. cyberbezpieczeństwa Marka Zagórskiego. W latach 2018-2020 był wiceministrem zdrowia.
Cieszyński powiedział w rozmowie z WP, że wraca do rządu ponieważ "taką propozycję otrzymał od premiera Mateusza Morawieckiego i ją przyjął".
Odnosząc się się do kontrowersji związanych z jego powrotem stwierdził, że "w polityce trzeba się liczyć z recenzjami, nawet tymi ostrymi." - Jestem przekonany, że premier też był tego świadomy, zdawał sobie sprawę z tego, jakie komentarze mogą się pojawić - dodał.
Mówiąc o możliwości pracy na rzecz cyfryzacji w ramach administracji państwowej powiedział, że jest to jego "konik". - To są moje zainteresowania i tu, myślę, że mogę tak powiedzieć, odniosłem sukcesy. Poza tym taka propozycja nie pojawia się dwa razy - zaznaczył.
"Mogłem uniknąć wielu błędów"
Cieszyński tłumaczył się kontrowersyjnej transakcji resortu zdrowia, do której doszło za jego kadencji. Chodzi o zakup respiratorów od byłego handlarza bronią z niewielkiej firmy E&K. Zamówiono w tej spółce, bez żadnego doświadczenia w handlu sprzętem medycznym, dostawę 1241 respiratorów. Przedsiębiorca natychmiast otrzymał zaliczkę na swoje zakupy, sięgającą 150 milionów złotych.
Respiratory do dziś nie trafiły do polskich szpitali, a Prokuratoria Generalna walczy w sądach o zwrot zaliczki od spółki E&K wraz z odsetkami oraz o zapłatę kar umownych.
- Firma E&K otrzymała 35 mln euro zaliczki na poczet wspomnianego zamówienia respiratorów. Na konto ministerstwa do teraz wróciło 19 mln euro, z czego większość w czasie, kiedy jeszcze byłem w resorcie. Do magazynów trafił sprzęt o wartości około 9 mln euro. Z kolei komornik - działający właśnie na rzecz resortu zdrowia - zajął 418 respiratorów, o wartości 11 mln euro - powiedział Cieszyński.
"O ten sprzęt bił się cały świat"
Odnosząc się do zarzutu, że w podanych danych uwzględnione są ceny z czasu zakupu, a nie dzisiejsza rynkowa wartość respiratorów powiedział, że "to zupełnie oczywiste, że rok temu respirator kosztował więcej niż dziś". - O ten sprzęt bił się cały świat. Ale te kwoty to razem prawie 40 mln euro. To jasno pokazuje, że zarzuty o wyprowadzaniu pieniędzy, które stawiają politycy opozycji są po prostu nieprawdziwe. Tak jak nieprawdziwe są twierdzenia, że żaden sprzęt nie dojechał do Polski - mówił.
Cieszyński wskazał, że "każdy, kto pracuje w administracji publicznej, miał z pewnością niejednokrotnie poczucie, że mógł coś zrobić inaczej, że mógł zrobić więcej". - I po odejściu z Ministerstwa Zdrowia też miałem takie myśli. Mogłem uniknąć wielu błędów. I to jestem skłonny przyznać - dodał.
- Nie boję się powiedzieć przepraszam. Nie boję się powiedzieć, że popełniłem błąd - podkreślił.
Zaznaczył jednocześnie, że sposób, w jaki kontrakt na respiratory jest przedstawiany, nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. - Od początku jest elementem walki politycznej i nakręcającej się spirali oskarżeń i najzwyklejszej nienawiści. Politycy opozycji mówią, że to była korupcja, łamanie prawa, a ich trolle przekonują raz po raz, że po prostu ukradłem pieniądze. Mam zatem przeprosić za coś, czego nie zrobiłem? - pytał.
"Na pewno mogłem coś zrobić lepiej"
Cieszyński powiedział, że nie złamał ani nie nagiął żadnych przepisów. - Na czas pandemii powstały nowe procedury dotyczące zakupów, bo gdyby trzymać się starych, to same formalności zajęłyby kilka miesięcy - tłumaczył.
- W ustawie covidowej były przepisy, które przewidywały, że tryb zakupów będzie inny niż standardowy. Będzie szybszy. Nie jest tak, że mieliśmy obowiązek przeprowadzenia pełnego przetargu, a go nie zrobiliśmy. Ustawa covidowa, przyjęta przez całą klasę polityczną, przewidywała, że właśnie w tych kwestiach możemy sobie pozwolić na odstępstwo od ogólnych i dotychczasowych zasad. Nikt niczego nie łamał - dodał.
Pytany, czy z dzisiejszej perspektywy zrobiłby coś inaczej odparł: "Na pewno zadbałbym o to, żeby wszystkie okoliczności podejmowania tej decyzji były dobrze udokumentowane, wyjaśnione i pokazane. Fakty są takie, że wtedy to była jedyna oferta na taką liczbę urządzeń, z takim krótkim terminem dostawy, którą można było wybrać. I taką wybrałem".
- Gdy byłem w Ministerstwie Zdrowia, robiłem wszystko, żebyśmy jako kraj byli jak najlepiej zabezpieczeni na wypadek najgorszego. Na pewno mogłem coś zrobić lepiej. Tak czuję - zapewnił Cieszyński. - Mam jednak przekonanie, że w tamtej sytuacji po prostu trzeba było podejmować decyzje szybko. Od tego zależało życie i zdrowie milionów Polaków - dodał.
Źródło: Wirtualna Polska