Gdy jadą prawie ich nie słychać, ale jest o nich coraz głośniej - mowa o samochodach elektrycznych, które zaczynają podbijać Europę. W Polsce rynek aut na prąd dopiero raczkuje. Materiał programu "Polska i Świat".
Władze Szczecina kupiły właśnie cztery samochody elektrycznie. Będą jeździć nimi urzędnicy. Tak ma być taniej. - Koszt przejazdu 100 km takim samochodem wynosi 6 złotych, czyli około 1,5 litra ceny litra paliwa - mówi Szymon Wasilewski z Zarządu Dróg i Transportu Miejskiego w Szczecinie.
Ambitne cele
Z kolei Francja chce mieć tylko ekologiczne auta. To wcale nie marzenia, ale już konkretne decyzje. - Zapowiadamy koniec sprzedaży samochodów z silnikiem diesla i benzynowymi od 2040 roku - mówi Nicolas Hulot, szef Ministerstwa Ekologii Francji. - Francuzi są zdeterminowani, bo ich miasta toną w smogu. Jednym z głównych trucicieli są samochody z silnikiem diesla, które królują na tamtejszych drogach - przypomina reporter programu "Polska i Świat". Francuski rząd jest pewny, że do 2040 roku stanieją a branża motoryzacyjna zdąży z reorganizacją produkcji. - Wiele krajów dało sobie mniej czasu niż Francja. Wśród nich jest np. Szwecja i Holandia - podkreśla Pascal Can, szef francuskiego oddziału WWF. W kilku krajach Europy samochodów z silnikiem spalinowym nie będzie można zarejestrować już za kilka lat. Tak będzie od 2030 roku w Niemczech i od 2025 roku w Holandii oraz Norwegii. - Kiedy sprzedaż samochodów elektrycznych waha się w granicach kilkudziesięciu tysięcy rocznie, to wydaje się mało realne, że w takim terminie będziemy w tych krajach jeździli tylko autami elektrycznymi - mówi Stanisław Sewastianowicz, redaktor naczelny magazyn Auto Świat.
Brakuje infrastruktury
W Polsce o takich restrykcjach, jak we Francji, czy Niemczech nikt nawet nie myśli, ale plan polskiego rządu też jest ambitny. Zakłada on, że do 2025 roku po polskich drogach będzie jeździło milion "elektryków". To ambitne założenia, bo pod koniec zeszłego roku było u nas zarejestrowanych 1237 takich aut a rynek aut elektrycznych nad Wisłą wciąż raczkuje. Brakuje choćby punktów ładowania pojazdów.
- To problem jajka i kury. Co ma być pierwsze? Nie ma samochodów, więc nie ma stacji. Nie ma stacji, więc nie ma samochodów - wyjaśnia Tomasz Detka z Przemysłowego Instytutu Motoryzacji.
Kierowców odstrasza też wciąż krótki zasięg, który mogą pokonać samochody elektrycznie, a to około 220 km na jednym ładowaniu. Zniechęca także wysoka cena - około 100 tys. zł za małe miejskie auto.
Autor: msz/gry / Źródło: Polska i Świat TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock