- Zasada będzie taka, że po końcu roku, kiedy (...) będziemy mogli określić, ile więcej polska rodzina zapłaciła za prąd, zrekompensujemy tę różnicę - wyjaśniał w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 Jacek Sasin, wicepremier i minister aktywów państwowych. Dodał, że może to kosztować polski budżet do trzech miliardów złotych.
Sasin na antenie TVN24 tłumaczył, że Ministerstwo Aktywów Państwowych wciąż pracuje nad mechanizmem rekompensat.
- W tej chwili pracujemy nad modelem. Operacja jest duża. (...) Musimy zbudować taki system, który spowoduje, że będzie się to działo sprawnie - stwierdził wicepremier.
"Niewielkie miliardy"
Jak tłumaczył Sasin, rekompensaty, czyli późniejszy zwrot większych wydatków, mają być realizowane po zakończeniu 2020 roku. Nie podał jednak, kiedy zostanie wprowadzony system i na jakim etapie są prace nad projektem regulującym przyznawanie zwrotów.
- Rekompensaty będą przyznawane po zakończeniu roku, więc w tej chwili dwa, trzy dni czy tydzień nie robią różnicy. Musimy przygotować dobre rozwiązania prawne, by dobrze zadziałały - zaznaczył.
- Dziś mówimy o rozwiązaniu, które będzie na rok. Potem będziemy rozmawiać o kolejnych rozwiązaniach. (...) Chcemy w kolejnym roku doprowadzić do tego, że Polacy więcej za prąd nie zapłacą. I nie zapłacą - podkreślił Sasin.
W odpowiedzi na pytanie, ile to będzie kosztowało polski budżet, wicepremier odpowiedział, że będą to "raczej miliardy, chociaż niewielkie". Wyjaśnił, że będzie to zależeć to od tego, ile osób wystąpi o rekompensatę.
- Gdyby założyć, że wszyscy wystąpią o zwrot (różnicy w cenie prądu - red.), to będą to trzy miliardy złotych - powiedział Sasin.
Podwyżki
Pod koniec grudnia prezes Urzędu Regulacji Energetyki zatwierdził taryfy na sprzedaż energii dwóm tak zwanym sprzedawcom z urzędu - spółkom Enea i Energa Obrót. Łączne rachunki odbiorców energii tych spółek w gospodarstwach domowych (grupa G11) będą wyższe średnio o odpowiednio 12,2 i 11,3 procent.
Wcześniej, w tym samym miesiącu, URE zatwierdził wniosek o podwyżkę taryfy dla Tauronu. Oznacza to, że rachunki jego klientów wzrosną o maksymalnie 12,9 procent. Z wyliczeń URE rachunki klientów tej firmy wzrosną średnio o 9 złotych.
Na początku stycznia 2020 roku prezes URE zatwierdził taryfę ostatniego z czterech dostawców - PGE Obrót. Rachunki dla klientów mają wzrosnąć średnio o 11,6 procent.
Prezes URE zatwierdza taryfy na sprzedaż energii elektrycznej do gospodarstw domowych (grupa taryfowa G) dla czterech tzw. sprzedawców z urzędu (PGE, Tauron, Energa i Enea). Mają one w sumie 13,1 mln odbiorców indywidualnych.
Postępowanie taryfowe
W 2019 roku roku ceny energii dla gospodarstw domowych były zamrożone na poziomie z poprzedniego roku. Od stycznia 2020 r. uregulowane ustawą z grudnia 2018 roku ceny prądu już nie obowiązują.
URE w październiku wezwał tzw. sprzedawców z urzędu - cztery największe firmy prowadzące sprzedaż energii elektrycznej - do przedłożenia wniosków taryfowych na 2020 rok. Wnioski od spółek obrotu PGE, Enei, Energi i Taurona wpłynęły 15 listopada.
Według informacji RMF FM i "Dziennika Gazety Prawnej", spółki chciały wzrostu cen energii nawet o 40 procent. Stawka za samą energię to około połowy całego rachunku za prąd.
- Nie będzie znaczącego wzrostu cen prądu w 2020 roku - zapewniał w październiku 2019 roku, na kilka dni przed wyborami, w radiu RMF FM ówczesny szef kancelarii premiera Michał Dworczyk. - Tak, jak w tym roku obniżaliśmy akcyzę, przyjmowaliśmy inne rozwiązania, aby ceny prądu nie wzrosły, podobnie będzie w roku 2020 - mówił wtedy.
Autor: kris / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock