Eksperci, którzy analizowali hakerski atak na wytwórnię filmową Sony Pictures twierdzą, że w rzeczywistości stoją za nim rosyjscy cyberprzestępcy. Wcześniej sądzono, że to efekt działań Korei Północnej.
Analiza ekspertów bagatelizuje zaangażowanie Korei Północnej w cyberatak na Sony Pictures. Ich badanie sugeruje, że w rzeczywistości za wykradzeniem ogromnej ilości danych z amerykańskiego koncernu stoją Rosjanie. Eksperci taką tezę przyjęli po lingwistycznej analizie wiadomości, które wymieniali między sobą hakerzy.
Dlaczego?
"Wstępne wyniki naszego badania pokazują, że napastnicy, którzy odpowiadają za atak na Sony byli najprawdopodobniej Rosjanami” - podała firma Taia Global, która zajmuje się bezpieczeństwem cybernetycznym. Badacze podkreślają, że wprawdzie nie można wykluczyć udziału Korei Północnej w ataku, ale jest on mało prawdopodobny. Z analizy wynika, że 15 z 20 fraz w wiadomościach e-mail pasuje do języka rosyjskiego, a część odpowiada językowi koreańskiemu.
Kto stoi za atakiem?
Chodzi o cyberatak na wytwórnię filmową Sony Pictures, podczas którego przechwycono około 100 terabajtów danych, m.in. informacje o numerach ubezpieczeń społecznych pracowników, szczegóły kontraktów z aktorami i twórcami filmowymi, a także całe filmy dopiero czekające na premierę. Niektóre informacje umieszczono później w sieci. Do ataku przyznali się hakerzy z grupy o nazwie Strażnicy Pokoju (GOP). Zagrozili oni też atakami, porównywalnymi z 11 września 2001 roku, jeśli na ekrany kin wejdzie film “The Interview” o zamachu na przywódcę Korei Północnej Kim Dzong Una. To ten film miał być przyczyną problemów koncernu. W efekcie tych gróźb Sony uległo i wycofało z dystrybucji komedię. Kilka dni temu FBI formalnie oskarżyło Koreę Północną o cyberatak. Pjongjang od początku zaprzeczał, jakoby stał za tym atakiem.
Autor: msz/ / Źródło: dailymail.co.uk
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu