W środę rano złoty osłabiał się w stosunku do głównych walut - euro, dolara, franka i funta. - Gdy trwoga i obawy, to wszyscy próbują ulokować swoje kapitały w tych walutach, które wydają się najbardziej stabilne - stwierdziła na antenie TVN24 doktor Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego i Towarzystwa Ekonomistów Polskich. Środa jest kolejnym dniem spadków notowań polskiego złotego.
- Na całym świecie wszyscy myślą i mówią o tym, że czeka nas recesja. (...) Mamy taką dosyć klasyczną sytuację - w momencie, gdy trwoga i obawy, to wszyscy próbują ulokować swoje kapitały, swoje oszczędności w tych walutach, które wydają się najbardziej stabilne. Z reguły wszyscy patrzą na dolara i franka szwajcarskiego - stwierdziła Starczewska-Krzysztoszek.
Dodała, że "teraz mamy dodatkową sytuację", która wynika z pandemii i inwazji Rosji na Ukrainę, co ma "konsekwencje z tego płynące, chociażby to, co dzieje się z dostępem do surowców energetycznych i cenami tych surowców".
- Od bardzo dawna uważamy Stany Zjednoczone i gospodarkę USA za w miarę stabilną. Jak popatrzymy, co się dzieje w Stanach Zjednoczonych, to widać, że tam jest także relatywnie wysoka inflacja. (...) A jednocześnie są dane dotyczące gospodarki amerykańskiej, które mówią, że słabnie w stosunku do wcześniejszych prognoz, dzisiejsze są dużo bardziej pozytywne - stwierdziła ekonomistka.
"Efekt takich ruchów mógłby być chwilowy"
"Słabe euro to także słaby złoty, chociaż warto w tym miejscu podkreślić, że rodzima waluta jest w tym roku jedną z najsłabszych na całym forexie, tracąc mniej jedynie w porównaniu do 'upadłych' środków płatniczych w stylu tureckiej liry czy argentyńskiego peso" - stwierdził Adam Fuchs z portalu walutomat.pl.
Jego zdaniem "oprócz rzeczywiście obiektywnych czynników osłabiających PLN można odnieść wrażenie, że rynek po prostu gra przeciw złotemu".
"Czy jest to też po części zasługą tracącego na każdym kroku wiarygodność banku centralnego? Nie można tego wykluczyć. Moim zdaniem jedną z najgorszych rzeczy, jaką NBP mógłby zrobić w tym momencie, to rynkowa interwencja, czyli sprzedaż rezerw walutowych w celu wzmocnienia złotego. Dlaczego? Niestety efekt takich ruchów mógłby być chwilowy, a równocześnie bank centralny pozbawiłby się narzędzia, które może się mu jeszcze przydać" - podkreślił analityk.
Według Mateusza Sutowicza, analityka Banku Millennium, w kolejnych dniach można oczekiwać sporej zmienności.
"Należy się liczyć z utrzymaniem obecnych trendów. Nie widzimy na razie podstaw do umocnienia się złotego. Mix czynników krajowych oraz zewnętrznych powinien utrzymywać eurozłotego na wysokich poziomach. Oczekujemy dużej zmienności. Namieszać mogą też dane w tym tygodniu - będzie amerykańska inflacja oraz zestaw danych z Chin z PKB włącznie - stwierdził.
Kursy walut - 13 lipca 2022
Euro około godziny 9.45 kosztowało 4,84 zł.
Dolara można było kupić za prawie 4,84 zł, czyli tylko o 1 grosz mniej niż wyniósł wtorkowy rekord - 4,85 zł.
Z kolei za franka trzeba zapłacić 4,93 zł - szwajcarska waluta w środę zaliczyła największy skok i drożała w środę o prawie 5 groszy.
Funt brytyjski był na poziomie 5,75 zł.
Źródło: TVN24 Biznes, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock