Teza niemieckiego tygodnika "Der Spiegel" o możliwym ataku spekulacyjnym na polską walutę po ostatnich decyzjach EBC jest pozbawiona podstaw - twierdzą analitycy pytani przez PAP. Polska waluta nie jest bowiem powiązana sztywnym kursem z euro - dodają.
Niemiecki tygodnik, powołując się na źródła w niemieckim resorcie finansów napisał o obawach w tym kraju w związku z możliwym atakiem kapitału spekulacyjnego na duńską koronę i polską złotówkę. Zdaniem "Spiegla" taki może być skutek ubiegłotygodniowej decyzji EBC o wdrożeniu polityki QE i skupywaniu rządowych obligacji krajów UE.
Wątpliwy scenariusz
Atak spekulantów miałby być reakcją na osłabienie euro, wywołane polityką QE rzecz ożywienia gospodarki, m.in. przez skup obligacji, i miałby zmusić władze Danii oraz Polski do ustalenia nowego poziomu kursu lokalnej waluty wobec euro. Jednak analitycy, z którymi rozmawiała PAP, powątpiewają w realność takiego scenariusza. Zdaniem Marcina Kiepasa z Admiral Markets, notowania korony i złotego "to dwa oddzielne tematy". Duńska waluta jest bowiem powiązana sztywnym kursem z euro, a złoty nie. - W przypadku korony, gdyby odpowiednie siły były chętne, myślę, że nie miałyby większego problemu w przeprowadzeniu spekulacyjnego ataku - mówi Kiepas. - Głównie dlatego, że kurs (duńskiej korony do euro) jest sztuczny - dodaje. W przypadku złotego sugerowanie - zaznacza analityk - że może dojść do zmiany poziomu kursu nawet o 20 proc. w wyniku ataku spekulacyjnego "wydają się przesadzone". - To jest daleko idące nieporozumienie - podkreśla.
"Chyba ktoś się z kimś na głowy pozamieniał"
Kiepas nie wyklucza, że część kapitału, który zostanie wykreowany w wyniku QE, trafi na polski rynek. Złoty jest jednak dosyć mocno podatny na politykę monetarną, więc jeśli RPP uzna, że kurs euro niebezpiecznie zbliża się np. do poziomu 3,80, będzie dość mocno obniżać stopy procentowe - przewiduje Kiepas. To, w jego opinii wystarczy, by zatrzymać gwałtowniejszą aprecjację złotego do euro. Dodaje, że bardziej trwałe wzmocnienie złotego miałoby i pozytywne skutki. Bo spadek euro do poziomu 3,80 "eksporterzy tylko lekko by odczuli", natomiast z drugiej strony zwiększyłaby się konsumpcja, a także złoty umocniłby się wobec innych walut, więc "znikałby temat franka szwajcarskiego". Zdaniem Kiepasa frank kosztowałby wówczas 3,38 zł. Analityk uważa, że materiał w "Spieglu" może mieć związek z polityką niemieckiego banku centralnego, niechętnego ostatnim decyzjom EBC i próbującego budować poparcie dla swojego stanowiska. - Ten materiał jest sugestią, że ten sprzeciw wynika nie tylko z obaw o polską gospodarkę, ale gospodarki innych krajów UE - mówi. - W przypadku Polski obawy wydają się przestrzelone - zaznacza. W atak spekulacyjny na polską walutę nie wierzy też Bogdan Wyżnikiewicz z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. - Wydaje mi się to mało prawdopodobne, bo już były próby ataku na polską walutę i ci którzy to próbowali robić, rezygnowali - mówi Zwraca uwagę, że polska gospodarka jest stabilna, a rynek stosunkowo głęboki, co nie sprzyja dużym wahaniom waluty. - Ryzyko strat i zarobku jest równie wysokie, więc to może zniechęcać ewentualnych spekulantów walutowych - mówi Wyżnikiewicz. Najmocniej o przedstawionej w "Spieglu" koncepcji mówi analityk firmy Xelion Piotr Kuczyński, który wyklucza taki rozwój wydarzeń w przypadku złotego, właśnie z powodu braku sztywnego kursu wobec euro. - Chyba ktoś się z kimś na głowy pozamieniał - komentuje.
Autor: mb / Źródło: PAP