- Prowadzę schronisko dla osób bezdomnych. Coraz młodsi ludzie do nas trafiają - powiedział w programie "Tak jest" w TVN24 Rusłan Oniszczuk z Monaru. W ten sposób komentował wyniki najnowszego raportu na temat ubóstwa w Polsce. Zdaniem Piotra Ikonowicza, społecznika i prawnika, lektura opracowania prowadzi do wniosku, że "praca nie wyzwala z biedy".
Najnowszy raport EAPN Polska (Poverty Watch) na temat ubóstwa pokazał, że w 2023 r. prawie co piętnasty Polak żył w skrajnej biedzie, a niemal połowa społeczeństwa borykała się z różnymi formami wykluczenia.
Zasięg ubóstwa skrajnego ogółem zwiększył się z ok. 1,7 miliona osób w 2022 roku do 2,5 miliona w roku 2023. Ostatni raz taki poziom ubóstwa skrajnego został zanotowany w 2015 roku. Sytuacja pogorszyła się zarówno u rodzin z dziećmi, jak i seniorów i osób z niepełnosprawnością.
W raporcie EAPN podkreślono, że skrajne ubóstwo występuje, gdy wydatki gospodarstwa domowego są niższe od minimum egzystencji. W zeszłym roku oszacowano je na 913 zł dla samotnej osoby i 2465 zł dla rodziny czteroosobowej z dwójką dzieci. Życie w takiej sytuacji dłużej niż dwa miesiące zagraża zdrowiu fizycznemu.
"Coraz młodsi ludzie do nas trafiają"
W "Tak jest" o skali skrajnego ubóstwa rozmawiali Piotr Ikonowicz, społecznik i prawnik, oraz Rusłan Oniszczuk, psycholog, specjalista terapii uzależnień pracujący w Monarze.
- Prowadzę schronisko dla osób bezdomnych i w ostatnich dwóch, trzech latach widzimy, jak zmienia się klient. Coraz młodsi ludzie do nas trafiają - powiedział Oniszczuk.
- Jeżeli kiedyś to był klient 55 plus, to teraz często zdarzają się takie sytuacje, że to są ludzie po dwadzieścia, trzydzieści parę lat. Co jest też bardzo niepokojące, dotyka ich nie tylko problem bezdomności, ale także również różnego rodzaju uzależnienia. Kondycja psychiczna naszego społeczeństwa też gwałtownie spada, co też jest jednym z powodów (bezdomności - red.). (...) Widzę, jak tych naszych klientów coraz więcej przybywa - dodał, wskazując, że kiedyś do placówki pomocy można było dostać się "z marszu", a dziś trzeba czekać niekiedy miesiącami.
Piotr Ikonowicz zwrócił uwagę, że te badania "stwierdziły coś bardzo ważnego - że bieda nie wiąże się z niepracowaniem".
- To jest łatwe wytłumaczenie: nie musimy przejmować się biednymi, bo oni są leniwi. Otóż okazało się, że 46 procent Polaków cierpi niedostatek i tyle samo pracujących Polaków cierpi niedostatek. Czyli że praca nie wyzwala z biedy. Mało tego, ludzie biedni zwykle pracują więcej, bo mają niższą stawkę godzinową. Mówiąc o stawce godzinowej, chcę powiedzieć o patologii rynku pracy, bo są one podnoszone w prawie, a nie w rzeczywistości. Polska jest jedynym krajem, w którym inspekcja pracy ma obowiązek uprzedzać o kontroli. Czyli nie ma inspekcji pracy - zauważył gość TVN24.
Jak mówił Piotr Ikonowicz, "ustawę o minimalnym wynagrodzeniu omija się na różne sposoby, a jednym z nich są tak zwane cząstki etatu, które polegają na tym, że omija się ustawę o płacy minimalnej, a ci ludzie i tak pracują w pełnym wymiarze godzin pracy".
- Różne kręgi piekieł, jakim jest wyzysk pracownika, powodują, że z jednej strony pracownicy nie bogacą się w takim tempie, w jakim rośnie gospodarka, za to szybciej bogacą się pracodawcy, znaczna ich część, i ze wszystkich badań o rozwarstwieniu wynika, że grupą najwyżej uposażoną są ludzie prowadzący działalność gospodarczą - stwierdził.
Rusłan Oniszczuk zwrócił uwagę, że do rozwiązania problemu ubóstwa "trzeba podchodzić bardziej systemowo". - Programy pomocowe mają być zintegrowane i wszystkie instytucje pomocowe powinny współpracować, a tego nie ma - stwierdził.
Piotr Ikonowicz ocenił, że "wyjście jest proste (...) trzeba wprowadzić z powrotem prawo pracy". - Przez wiele kadencji kolejne rządy przypatrywały się czy działały w taki sposób, że ubywało izb pracy w sądach. To znaczy, że na proces w sądzie pracy czekało się coraz dłużej i jechało się coraz dalej. To sprawia, że prawo pracy staje się iluzoryczne - wskazał Ikonowicz.
Ministerstwo komentuje
Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej w komentarzu do wyników badań napisało, że "w walce z wysokim stopniem ubóstwa pomocnych będzie rekordowe 170 miliardów złotych, które zabezpieczone zostały na politykę społeczną w budżecie na 2025 rok".
Resort wskazał też na 47-procentowy wzrost wydatków na świadczenia związane ze wsparciem rodzin. Składają się na to m.in.: zwiększone wydatki na program Rodzina 800 plus, świadczenia pielęgnacyjne, świadczenia wspierające, świadczenia w ramach programu "Aktywny rodzic".
MRPiPS przypomniało, że od 1 stycznia 2025 r. podwyższone zostaną kryteria dochodowe w pomocy społecznej. Wyniosą one 1010 zł dla osób samotnie gospodarujących (czyli wzrosną o 30 proc.), natomiast dla osoby w rodzinie kryterium wyniesie 823 zł (czyli wzrośnie o 37 proc.). Wpłynie to na podwyższenie kwot świadczeń związanych z pomocą społeczną, m.in. wzrośnie pomoc pieniężna na usamodzielnienie (z 1837 zł do 2066 zł) czy maksymalny zasiłek stały (z 1000 do 1229 zł).
Resort wskazał także na szereg innych programów pomocy, które mają pomóc najuboższym, m.in. program "Posiłek w szkole", "Opieka 75 plus", "Korpus wsparcia seniorów", "Pokonać bezdomność".
W ubiegłym tygodniu prof. Ryszard Szarfenberg z Polskiego Komitetu Europejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu powiedział PAP, że główną przyczyną wzrostu skrajnej biedy w Polsce była rekordowa inflacja i brak odpowiedniej reakcji państwa, by ochronić najuboższych.
Zaznaczył, że zarówno świadczenie 800 plus, jak i zasiłki rodzinne powinny być corocznie waloryzowane, zgodnie ze wskaźnikiem inflacji.
Zdaniem Szarfenberga brak waloryzacji tych świadczeń osłabi ochronę rodzin przed ubóstwem. - Jeśli dopiero przed wyborami w 2027 roku rząd postanowi podwyższyć te świadczenia, to znowu będzie za późno - ocenił ekspert.
Źródło: tvn24.pl/PAP
Źródło zdjęcia głównego: CameraCraft/Shutterstock