Przyszłoroczna waloryzacja emerytur i rent będzie dokonana w oparciu o wskaźnik 2,4 procenta - zapowiedziała szefowa Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej Elżbieta Rafalska. Jak dodała, skutki finansowe tej decyzji wyniosą ponad 4 miliardy 800 tysięcy złotych.
- Już na etapie kampanii wyborczej mówiliśmy, że naszą troską pozostaje sytuacja emerytów i rencistów - zwracała uwagę Rafalska w radiowej Jedynce. Jak dodała, "wiemy już, że ta kolejna waloryzacja będzie waloryzacją w oparciu o wskaźnik 2,4 proc. i skutki finansowe tej waloryzacji wyniosą ponad 4 miliardy 800 tysięcy złotych". - To jest znaczący wzrost, bo pożegnaliśmy przecież deflację, która powodowała, że waloryzacja była śmiesznie niska, w sposób tak niska, że nie do zaakceptowania przez emerytów - oceniła.
Przypomnijmy, że w marcu 2017 roku wskaźnik wzrostu emerytur i rent wynosił zaledwie 0,44 proc., przy czym rząd najniższe świadczenia zwaloryzował o 10 zł, co objęło 5,2 mln emerytów.
Przy waloryzacji o 2,4 proc. najniższa emerytura w wysokości 1 tys. zł brutto wzrośnie od 1 marca 2018 r. o 24 zł brutto, a ktoś, kto ma 2 tys. zł brutto dostanie o 48 zł więcej.
Reforma emerytalna
Minister przypomniała, że w tym roku, od 1 października, wejdzie w życie przywracanie niższego wieku emerytalnego. Prawo do emerytury będą mieli mężczyźni po osiągnięciu 65, a kobiety 60 lat.
- I też ten element reformy obarczony jest częścią niewiadomą, bo trudno jest mieć pewne dane, ile osób zdecyduje się skorzystać z tego przywróconego wieku, a ile będzie chciało kontynuować jeszcze pracę zawodową - dodała. Osiągnięcie wieku emerytalnego nie oznacza bowiem automatycznej konieczności przejścia na emeryturę.
Autor: mb / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock