Zmarły w poniedziałek David Bowie, w 1997 roku wyemitował swoje obligacje, bo potrzebował pieniędzy na wykup praw do części swoich piosenek. Nagłówki w stylu "Bowie sprzedaje się na Wall Street" sygnalizowały nietypowe małżeństwo świata papierów wartościowych z showbiznesem. Niestety, rozwód nastąpił siedem lat później.
David Bowie znany z tego, że zmieniał swoje wizerunki oraz przyjmował nowe oblicza, zaskoczył wszystkich, kiedy to w 1997 roku stał się korporacyjnym innowatorem. Piosenkarz znany z takich hitów jak „Space Oddity” czy „Changes”, wypuszczając swoje obligacje zapewnił sobie wzrost dochodów bez konieczności czekania na tantiemy.
Bowie - inwestor
Mógł tego dokonać, ponieważ, w odróżnieniu do wielu swoich kolegów z branży muzycznej, posiadał prawa do swoich utworów. Wszystkie obligacje zostały wykupione przez amerykańską firmę Prudential Insurance.
Komentatorzy dyskutowali wówczas o zupełnie nowych okolicznościach dla muzyków, którzy mogli uwolnić się z ciasnych zasad panujących w przemyśle muzycznym. Instrument finansowy zwany „sekurytyzacją” jest bardziej popularny w przypadku kart kredytowych czy sektora nieruchomości. Tymczasem Bowie był pierwszym muzykiem, który zdecydował się wyemitować swoje obligacje.
Utracone nadzieje przemysłu muzycznego
Mark Bezant, szef działu zajmującego się prawami autorskimi w Deloitte przyznał, że w momencie wprowadzenia tzw. Bowie Bonds (obligacji Bowiego) powstało dużo nadziei wokół papierów wartościowych emitowanych przez środowiska twórcze i te, które dotyczą własności intelektualnej. Potem okazało się, że te "nadzieje artystów o zwiększaniu funduszy przez emisję obligacji zostały zabite przez możliwość pobierania muzyki z internetu".
Sprzedaż obligacji przyniosła Bowiemu 55 mln dolarów. Zabezpieczeniem obligacji miały być zyski ze sprzedaży albumów artysty.
Legendarny artysta nie przewidział jednak, że rynkiem muzycznym zawładnie nowy format MP3, a nielegalna wymiana plików muzycznych w internecie osiągnie ogromny poziom.
W roku 2004 agencja Moody’s nadała z tego powodu jego obligacjom rating Baa3, co oznacza, że były tylko nieco lepsze od obligacji śmieciowych.
- Spadek był podyktowany przez niższe niż oczekiwano zwroty z aktywów spowodowane słabą sprzedażą płyt - ocenił rzecznik Moody’s Investors Service, jednej z trzech największych agencji ratingowych.
Zarezerwowane dla prawdziwych legend
David Pullman z Pullman Group, który organizował sprzedaż obligacji legendarnego muzyka, na nowojorskim rynku obligacji, stwierdził w 2004 roku, że obniżka ratingu inwestycyjnego nie miała wpływu na wartość obligacji. Balans papierów wartościowych Davida Bowie wciąż pozostawał na wysokim poziomie. - Ten rodzaj transakcji był stosowny jedynie dla legend z wielkimi albumami - dodał inwestor.
W ślady Bowiego poszły także inne gwiazdy, m.in.: James Brown, Ashford&Simpson czy Isley Brothers. W 2011 roku Goldman Sachs wyszedł także z ofertą obligacji Boba Dylana oraz Neila Diamonda. Wycofano je jednak wskutek braku zainteresowania ze strony inwestorów.
Autor: ToL//km / Źródło: The Telegraph
Źródło zdjęcia głównego: EPA/FABRICE COFFRINI