Ledwie na cmentarzach gasną znicze, już na choinkach zapalają się lampki. W sklepach szybka zmiana dekoracji i nagle na pierwszym planie są bombki, bałwanki i Święty Mikołaj. W świecie handlu Boże Narodzenie zaczyna się w listopadzie i są ku temu miliardy powodów. Materiał "Faktów" TVN".
- Dzisiaj w nocy zbieramy znicze i w nocy pojawią się świąteczne dekoracje. Myślę, że nie jest za wcześnie. Klienci chcą rozłożyć zakupy, żeby nie zostawiać ich na ostatnią chwilę - mówi Helena Grucka z sieci sklepów "Piotr i Paweł.
Polski rynek wciąż jest jednak specyficzny i nieco inny od zachodniego. Z tego względu, że jesteśmy sentymentalni i Święty Mikołaj na początku listopada wielu razi. Zaduma po Wszystkich Świętych nie może jednak trwać zbyt długo, bo liczy się pieniądz.
Tradycja z Zachodu
Warszawa, Łódź, czy Szczecin, to tylko niektóre z miast, w których bez problemu możemy spotkać sklepy z bożonarodzeniową ofertą. Jak tłumaczy Agata Nowakowska, przedstawicielka sieci sklepów "Rossmann", "oferta listopadowa pozwala klientom rozłożyć wydatki na święta na dwa miesiące".
Klienci czekają, szukają i nawet ci, którzy narzekają, że to "już" i tak łapią się na świąteczną ofertę. Migająca i świecącą pokusa przyszła ze Stanów Zjednoczonych, gdzie wielkie świąteczne kuszenie warto wydłużyć, ile się da. Podobnie jak w Polsce.
- Szacujemy, że wydłużenie tego okresu świątecznego o jeden dzień, to przynajmniej 2-3 miliardy złotych zwiększonych przychodów z handlu, więc jest o co walczyć - wyjaśnia ekonomista Marek Zuber.
W Stanach Zjednoczonych te dwa około świąteczne miesiące dają jedną trzecią rocznych przychodów z handlu, w Polsce już jedną piątą. - To już się stało swoistą normą, że w momencie kiedy gasną pierwsze znicze, zapalają się lampki na choince - zwraca uwagę Konrad Maj, psycholog społeczny z Uniwersytetu SWPS.
Autor: mb / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN