Przez podwyżki stóp procentowych i nowe wytyczne Komisji Nadzoru Finansowego dla banków część osób może zupełnie stracić zdolność kredytową - pisze główny analityk Expander Advisors Jarosław Sadowski. Z kolei zdaniem Rafała Sadocha, analityka Biura Maklerskiego mBanku, wzrost oprocentowania kredytów o 5 punktów procentowych nie jest wykluczony.
We wtorek Rada Polityki Pieniężnej podjęła decyzję o podniesieniu stóp procentowych o 75 pkt. bazowych. Po tej podwyżce stopa referencyjna wynosi 3,5 proc., stopa lombardowa – 4 proc., stopa depozytowa wynosi 3 proc., stopa redyskontowa weksli wyniosła 3,55 proc. a stopa dyskontowa weksli - 3,60 proc. Wtorkowa podwyżka stóp była szóstą w tym cyklu podwyżek oprocentowania w NBP.
Jarosław Sadowski zauważa, że coraz wyższe stopy procentowe obniżają dostępność kredytów hipotecznych. Tłumaczy, że im wyższe oprocentowanie tym więcej odsetek trzeba spłacać, więc niższa musi być kwota kredytu.
Stopy procentowe a zdolność kredytowa. Ekspert wyjaśnia
"To jednak nie koniec. KNF nakazał bankom, aby przy wyliczaniu dostępnej kwoty kredytu zakładały podwyżkę stóp procentowych aż o 5 pkt. proc. (dotychczas 2,5 pkt. proc.) Skoro RPP podwyższyła właśnie stopę referencyjną do 3,5 proc., to banki muszą więc przyjmować, że wzrośnie do 8,5 proc.. W swoich wyliczeniach bank musi więc zakładać, że oprocentowanie kredytu wzrośnie do ponad 10 proc., bo trzeba jeszcze doliczyć marżę" - tłumaczy analityk.
Sadowski wymienia, że dodatkowo KNF wymaga, aby banki przyjmowały do wyliczeń bardziej realne koszty życia, uwzględniając np. oczekiwania inflacyjne. Ekspert dodaje, że obecnie banki często przyjmują bowiem koszty życia na poziomie minimum socjalnego.
"Wpływ zaleceń KNF w poszczególnych bankach będzie bardzo różny. Część już teraz stosuje założenia zbliżone do tych rekomendowanych KNF. Wtedy wpływ tych zmian na zdolność kredytową będzie niewielki. Nawet w takiej sytuacji dostępna kwota kredytu jednak spadnie ze względu na wzrost stóp procentowych" - pisze ekspert.
Analityk zaznacza, że zdolność kredytowa najbardziej spadnie natomiast w tych bankach, które dotychczas stosowały tylko minimalne wymogi, czyli zakładały wzrost stóp procentowych o 2,5 pkt. proc.
"Dla przykładu jeśli z wyliczeń takiego banku wynika, że kogoś stać na spłatę raty wynoszącej nie więcej niż 3000 zł, to dotychczas mógł liczyć na ok. 393 000 zł. Po marcowej podwyżce stóp procentowych i uwzględnieniu dodatkowych podwyżek o 5 pkt. proc. ta dostępna kwota kredytu spadnie do 303 000 zł, czyli aż o 90 000 zł. To przy założeniu okresu spłaty 25 lat i marży 2,48 proc. (średnia przy 10 proc. wkładzie własnym). Dla porównania jeszcze we wrześniu 2021 r. taka osoba mogła liczyć na 483 00 zł. Od tego czasu dostępna kwota spadła więc aż o 180 000 zł" - czytamy w opinii eksperta.
Jak zmieni się zdolność kredytowa dla osoby, którą stać na ratę 3 000 zł:
Raty kredytów a stopy procentowe. Wrażliwa grupa
Sadowski przypomina, że kolejna podwyżka stóp procentowych oznacza również wzrost rat kredytów hipotecznych.
"Warto jednak dodać, że przypadku nowo udzielanych kredytów skutki podwyżek nieco łagodzą obniżki marż kredytowych. Dla kredytu z najniższym dopuszczalnym wkładem własnym (10 proc.) średnia marża spadła z 2,87 proc. na początku października 2021 r. do 2,48 proc. obecnie. Oczywiście obniżki marż są dużo mniejsze niż wzrost stawki WIBOR, więc raty i tak znacząco rosną" - wyjaśnia ekspert.
"Łagodzący efekt spadku marży dotyczy jednak tylko nowo udzielanych kredytów. W przypadku tych już spłacanych marża jest wpisana do umowy kredytowej, a więc jest stała. Z kolej 'stare' kredyty, czyli zaciągnięte kilkanaście lat temu mają dużo mniejsze zadłużenie. Część długu została już bowiem spłacona" -tłumaczy.
Sadowski przewiduje, że największe podwyżki rat pojawią się w przypadku kredytów już spłacanych, ale udzielonych w 2021 r.
"Tu zadłużenie wciąż jest wysokie, a marża nie spadnie. Dla przykładu przy kredycie na 300 000 zł na 25 lat udzielonym we wrześniu ubiegłego roku rata wzrośnie z początkowego poziomu 1 438 zł do 2 071 zł. Warto dodać, że najbliższa rata wcale nie musi być wyższa niż poprzednia. Banki aktualizacją oprocentowanie albo raz na 3 miesiące albo raz na 6 miesięcy. Rata wzrośnie dopiero po takiej aktualizacji" - zwraca uwagę analityk.
Sadoch: dalszy wzrost oprocentowania nie jest wykluczony
- Wzrost oprocentowania kredytów o 5 pkt. proc. nie jest wykluczony, biorąc pod uwagę ok. 10 proc. inflację - powiedział natomiast PAP analityk Biura Maklerskiego mBanku Rafał Sadoch, odnosząc się do apelu Komisji Nadzoru Finansowego, która zaleciła bankom bardziej rygorystyczne zasady wyliczania zdolności kredowej.
Zaznaczył też, że zdolność kredytową wylicza się biorąc pod uwagę, że zobowiązanie zaciąga się na kilkadziesiąt lat. - Większość banków od dłuższego czasu, określając zdolność kredytową, przedstawia symulację spłat biorąc pod uwagę oprocentowanie znacznie wyższe niż stopa referencyjna NBP, więc klienci, którzy się zadłużają mają świadomość, że oprocentowanie kredytów, może być znacznie wyższe niż w dniu zaciągania zobowiązań - powiedział.
Zaznaczył, że poziom inflacji w dużej mierze będą zależeć od cen ropy naftowej, a także od cen żywności. Zwrócił uwagę, że od wybuchu wojny w Ukrainie pszenica na rynkach światowych zdrożała o ok. 50 proc., za olej napędowy trzeba hurcie zapłacić o 57 proc. więcej niż na roku, a cena benzyny wzrosła o 47 proc. - Co będzie dalej, trudno przewidzieć - wskazał, zaznaczając, że sankcje na Rosję - jak podkreślił - "są jak najbardziej uzasadnione", mogą spowodować spadek podaży surowców energetycznych i dalszy wzrost ich cen. A to - jak powiedział - będzie miało wpływ na kolejne decyzje RPP dotyczące podwyżek stóp.
Sadoch przyznał, że podwyżki stóp ograniczą zdolność kredytową Polaków i spadek liczby udzielonych kredytów. Powiedział też, że może pojawić się grupa kredytobiorców, którzy nie będą w stanie regulować swoich zobowiązań, co może być problemem dla banków. Zaznaczył jednak, że jest to "nieodłączny element cyklu koniunkturalnego", a banki mają utworzone rezerwy na zagrożone kredyty, wkalkulowują je w swoją działalność.
Analityk nie wykluczył również rozwoju scenariusza stagflacyjnego w Polsce (wysokiej inflacji i niskiego wzrostu gospodarczego, a nawet recesji). Zaznaczył jednak, że obecnie gospodarka jest w dobrej kondycji, o czym świadczą m.in dane dotyczące produkcji, sprzedaży detalicznej czy rynku pracy.
Oglądaj TVN24 na żywo:
Źródło: TVN24 Biznes, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock