Popyt na wynajem mieszkania jest obecnie o około 10-30 procent niższy niż przed rokiem - wynika z danych zebranych przez HRE Investments. Firma dodała, że mimo gorszej sytuacji na rynku, paradoksalnie zakup mieszkania na wynajem opłaca się bardziej niż przed rokiem.
Główny analityk HRE Investments Bartosz Turek zwrócił uwagę, że właściciele mieszkań na wynajem muszą przygotować się na trudniejszą konkurencję. Że będą musieli walczyć o względy potencjalnych najemców. - Wszystko dlatego, że tradycyjny okres studenckiego najmu jest - póki co - znacznie mniej gorący niż zwykle. Niższy popyt sprowadził stawki za wynajem do poziomu sprzed roku - podkreślił.
O najemce trudniej niż przed rokiem
Analityk wskazał jednak, że większych turbulencji nie należy się jednak spodziewać, ponieważ studenci to tylko 10-20 proc. najemców w Polsce.
Z danych zebranych przez HRE Investments wynika, że dziś o najemcę jest trudniej niż przed rokiem, co jest dobrą informacją dla potencjalnych wynajmujących.
- Jeszcze rok czy dwa lata temu w sierpniu i wrześniu w dosłownie kilka godzin od wystawienia atrakcyjnego ogłoszenia właściciel miał już kilku czy kilkunastu chętnych, rywalizujących o mieszkanie. Teraz sytuacja jest bliższa normalności. Popyt jest o około 10-30 procent niższy niż przed rokiem. W efekcie kolejki się przerzedziły. Dobre oferty znikają z rynku szybko, ale ceny pozostają w miarę stabilne - wyjaśnił Turek.
HRE Investments wskazało - odwołując się na lipcowe dane firmy Mzuri - że wolnych mieszkań i pokoi jest obecnie na rynku ponad dwa razy więcej niż rok temu. Zwrócono jednak uwagę, że sytuacja jest dynamiczna, bowiem niepełne dane za sierpień sugerują już spadek liczby pustostanów.
- W żadnym wypadku nie jest więc tak, że rynek najmu zamarł, choć wolnych mieszkań jest znacznie więcej niż przed rokiem. Trudno też liczyć na to, że na koniec września pustostanów będzie tak mało jak przed rokiem, choć jest bardzo duża szansa na to, że odsetek nieruchomości bez najemców będzie jednocyfrowy - wyjaśnił analityk.
Jego zdaniem dzieje się tak, gdyż m.in. studenci wstrzymują się z decyzjami o wynajmie mieszkań czy pokoi.
Turek dodał, że efektem tych zjawisk, wynikających także z koronawirusa jest to, że przeciętne stawki za wynajem mieszkań są przeważnie zbliżone do tych sprzed roku. - Wyraźniejsze jest za to ograniczenie czynszowych apetytów przez właścicieli chcących wynająć pokoje, a nie całe mieszkania - podkreślił.
Premia za ryzyko
Zdaniem analityka, bazując na aktualnych danych rynkowych można dojść jednak do z pozoru zaskakującego wniosku, że zakup mieszkania na wynajem opłaca się nawet bardziej niż przed rokiem. - Chodzi tu o premię za ryzyko, czyli różnicę pomiędzy możliwą do zrealizowania rentownością wynajmu, a oprocentowaniem lokaty czy obligacji skarbowej - wyjaśnił.
Turek wskazał, że przed rokiem przeciętny roczny depozyt dawał zarobić 1,6 proc. w skali roku, a na wynajmie w Warszawie można było zarobić 4,7 proc. - Teraz potencjalną rentowność najmu można oszacować na 4,2 proc. To dużo przy przeciętnym depozycie kuszącym odsetkami na poziomie 0,2 proc. w skali roku. W tym ujęciu premia za ryzyko wzrosła w ciągu roku z 3,1 pkt. proc. do 4 pkt. proc. - zauważył.
Przedstawiciel HRE Investments zwrócił uwagę, że oprócz rentowności ważne dla inwestora jest również to, co się stanie w przyszłości z cenami mieszkań. Obecnie wzrost cen wyhamował i - zdaniem analityka - w kolejnych kwartałach trudno spodziewać się jakichś gwałtownych ruchów w tej materii. Ważne jest - jak dodał - by patrzeć na taką inwestycję w dłuższym terminie.
- Historia pokazuje, że w dłuższym terminie właściciel mieszkania na wynajem nie tylko zarabia na inkasowanych czynszach, ale też w perspektywie kilku- czy kilkunastoletniej ma niemal gwarancję, że kupioną nieruchomość uda się z zyskiem sprzedać - podsumował.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock