Większą ochronę ubezpieczeniową pracujących na umowy zlecenia i oskładkowanie wynagrodzeń członków rad nadzorczych zakłada projekt, którym dziś ma zająć się rząd. Jego efektem mają być większe wpływy do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. To pierwszy krok w zmianach dotyczących tzw. umów śmieciowych.
Zmiany w sprawie "śmieciówek" premier Donald Tusk zapowiedział w grudniu zeszłego roku. Zaznaczył, że będą one stopniowe i rozpoczną się w roku 2014. Autorzy projektu są zdania, że jego wejście w życie mogłoby ograniczyć "korzyści" pracodawców zatrudniających na umowy zlecenia zamiast na umowy o pracę.
Zmiany główne
Główne założenia projektu zmiany ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych oraz niektórych innych ustaw to: podwyższenie podstawy wymiaru składek do minimalnego wynagrodzenia w przypadku zleceniobiorców oraz obłożenie obowiązkowymi składkami emerytalnymi i rentowymi wynagrodzeń członków rad nadzorczych.
W przypadku umów zleceń zmiana dotyczy tzw. zbiegu takich umów, czyli kilku umów równolegle wykonywanych przez zleceniobiorcę. Obecnie jest tak, że mając kilka umów zleceń, podlegamy ubezpieczeniu społecznemu tylko z jednej umowy – pierwszej lub przez siebie wybranej, bez względu na wysokość wynagrodzenia.
Ministerstwo pracy w uzasadnieniu projektu zwraca uwagę, że prowadzi to do wielu nadużyć. Ubezpieczenie często jest bowiem odprowadzane od najniżej płatnej umowy, nawet kilkudziesięciozłotowej, a z pozostałych umów odprowadzane są tylko składki na ubezpieczenie zdrowotne. Niejednokrotnie dzieje się to wbrew woli pracowników, którzy jako słabszy podmiot na rynku pracy nie mają możliwości wyboru wyższego ubezpieczenia.
"To powoduje, że pomimo wielu lat ubezpieczenia, nie mają oni szansy wypracowania sobie chociażby minimalnego świadczenia emerytalnego, czy rentowego. Również, gdy zachorują lub ulegną wypadkowi – przysługujące im świadczenie z ubezpieczenia wypadkowego (ewentualnie chorobowego) będzie nieadekwatne do utraconych zarobków" - wskazano w uzasadnieniu projektu.
Większe prawa
Jak podkreślono, długotrwałe opłacanie składek od podstawy co najmniej minimalnego wynagrodzenia za pracę dawałoby nie tylko prawo do najniższej emerytury, ale również do zasiłku dla bezrobotnych w przypadku utraty źródła dochodów.
Proponowane regulacje dotyczyć będą osób, które mają co najmniej dwie umowy zlecenia oraz osób prowadzących pozarolniczą działalność, dodatkowo wykonujących pracę na podstawie umowy zlecenia, których podstawa wymiaru jest niższa niż minimalne wynagrodzenie. Według szacunków MPiPS zmiana w oskładkowaniu umów zleceń ma zwiększyć wpływy składkowe do FUS o 350 mln zł rocznie.
Jeśli chodzi o oskładkowanie zasiadania w radach nadzorczych, to członkowie rad podlegają obecnie jedynie obowiązkowemu ubezpieczeniu zdrowotnemu. Po zmianie, obowiązkowe byłyby dla nich także składki: emerytalna i rentowa, bez względu na to, czy mają inny tytuł do ubezpieczeń społecznych i bez względu na fakt pobierania emerytury lub renty.
Podstawą wymiaru składek członków rad nadzorczych stanowiłoby ich wynagrodzenie z tytułu obowiązków członka rady, płatnikiem składek byłby podmiot, w którym działa RN.
W uzasadnieniu projektu podkreślono, że wraz z rozwojem rynku kapitałowego coraz liczniejsza jest grupa członków rad nadzorczych, a więc osób, które ani nie świadczą pracy w ramach stosunku pracy lub na innej podstawie, ani nie prowadzą pozarolniczej działalności, a czerpią środki utrzymania z działalności o charakterze osobistym.
"Objęcie ubezpieczeniami emerytalnym i rentowym członków rad nadzorczych, bez względu na posiadanie, czy też nieposiadanie przez nich innego tytułu do ubezpieczeń społecznych zapewni lepszą ochronę ubezpieczeniową, a w przyszłości przełoży się na wyższą emeryturę" - zaznaczono.
Więcej ze składek
Według danych ZUS z końca 2012 r. w Polsce było blisko 50 tys. członków rad nadzorczych. Obłożenie ich wynagrodzeń dodatkowymi składkami przyniosłoby wzrost wpływów do FUS o ok. 300 mln zł rocznie.
W sumie zatem objęcie członków rad nadzorczych obowiązkowymi ubezpieczeniami emerytalnym i rentowymi oraz podwyższenie podstawy wymiaru do minimalnego wynagrodzenia w przypadku zleceniobiorców ma spowodować zwiększenie wpływów składek do FUS o 650 mln zł rocznie. Wzrost wydatków na świadczenia ma wynieść ok. 10 mln zł.
W Polsce prawie 9 mln osób pracuje na umowę o pracę na czas nieokreślony, czyli klasyczny etat, ok. 3 mln - ma umowę o pracę na czas określony, od 2,5 do 3 mln osób prowadzi własną działalność gospodarczą i ok. 800-900 tys. pracuje na umowach zleconych lub o dzieło, które nie łączą się z żadnym etatem.
Projekt nowelizacji ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych i niektórych innych ustaw jest jednym z elementów zapowiadanego w połowie stycznia - przez premiera i ministra pracy - na 2014 r. paktu dla pracy.
Minister Władysław Kosiniak-Kamysz mówił wówczas, że projekt ma być pierwszym krokiem w wychodzeniu z patologicznej sytuacji, w której umowy o pracę zostały zastąpione przez umowy zlecenie i umowy o dzieło.
Mechanizm, gdy ktoś podpisuje umowę za 100 zł, od niej odprowadza składkę, a od 3 tys. z drugiej umowy już nie ma żadnej składki i żadnego zabezpieczenia emerytalnego, określił mianem patologicznego.
Uzasadniając oskładkowanie wynagrodzeń członków rad nadzorczych, minister tłumaczył, że "jest to zgodne z zasadą jakiejś solidarności" i jest to dodatkowy wpływ do FUS. Kolejnym krokiem ma być nałożenie obowiązkowej składki emerytalnej na umowy o dzieło. W tej sprawie nie ma na razie projektu, a jedynie koncepcja ministerstwa, którą w najbliższych dniach mają poznać na piśmie związki zawodowe i pracodawcy.
Autor: mn//gry / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP