Największy w Chinach koncern paliwowy PetroChina podczas poniedziałkowego debiutu na giełdzie w Szanghaju jako pierwszy w świecie osiągnął giełdową wartość biliona dolarów - ponad dwa razy wyższą od amerykańskiego ExxonMobil, który był dotąd największą publiczną spółką świata.
PetroChina zebrało prawie 8,9 mld dol. ze sprzedaży zaledwie 2,18 proc. nowych akcji w ofercie publicznej. Zlecenia na zakup akcji spółki osiągnęły rekordową wartość 456 mld dol.; inwestorzy instytucjonalni chcieli kupić 48 razy więcej akcji niż dostali, a inwestorzy indywidualni - 51 razy więcej niż przewidziana dla nich pula.
W chwili debiutu za akcję PetroChina płacono 6,5 dolara, prawie trzy razy więcej od ceny emisyjnej. W momencie wejścia na chińską giełdę, spółka została wyceniona na zawrotną kwotę 1,1 bln dol. Potem kurs nieco spadł, ale na zamknięcie giełdy kapitalizacja spółki wynosiła nadal 1 bln dol. - Wygrałem los na loterii - mówił z satysfakcją jeden z chińskich drobnych ciułaczy, który sprzedał większość posiadanych dotąd akcji chińskich spółek, aby wziąć udział w ofercie publicznej PetroChina.
Gwiazda świeci za jasno?
Eksperci przestrzegają jednak przed nadmiernym entuzjazmem. Nawet w Chinach część analityków uważa, że taka wycena to przesada. - Biorąc pod uwagę fundamenty spółki, cena debiutu była za wysoka - podkreśla Wanhg Jing, analityk domu maklerskiego Orient Securities z Szanghaju. W pierwszym półroczu obroty PetroChina wyniosły 53 mld dol, a ExxonMobil - 179 mld dol. Czysty zysk chińskiego koncernu wyniósł w tym czasie 12 mld dol., a amerykańskiego - 20 mld dol. Pod względem wielkości zysków chiński koncern w ogóle nie wchodzi do ligi 50 najbardziej rentownych spółek świata.
Analitycy przypominają też, że zyski spółki są w rękach państwa, które ma 86 proc. jej akcji i decyduje o cenach paliw w Chinach wpływając w ten sposób na zyski PetroChina.
Ostrzeżeniem dla chińskich inwestorów mogą być też sygnały z giełdy w Hongkongu, gdzie notowania PetroChina spadły wczoraj o 8,2 proc. i za akcję spółki płacono 2,06 dolara - trzy razy mniej niż w Szanghaju. Różnica między tymi giełdami polega głównie na tym, że w Hongkongu akcje kupują głównie cudzoziemcy, a w Szanghaju - praktycznie tylko Chińczycy.
W pogoni za ceną ropy
Analitycy zastanawiają się, czy imponujący debiut jest tylko owocem spekulacji podsycanej przez galopadę ceny ropy, za której baryłkę na giełdzie w Nowym Jorku płacono pod koniec zeszłego tygodnia ponad 96 dolarów. - Ceny akcji rosną za szybko - ostrzega Yi Linming, analityk domu maklerskiego Industrial Securities, przypominając, że indeks giełdy w Szanghaju w zeszłym roku wzrósł o 130 proc., a w tym roku już o 120 proc.
Jednak ci Chińczycy, którzy wierzą w świetlaną przyszłość PetroChina, mogą mieć rację. Na koniec zeszłego roku koncern miał złoża z rezerwami 20,5 mld baryłek ropy - niewiele mniejsze od zasobów ExxonMobil wynoszących 22,7 mld baryłek. A jednocześnie PetroChina jest największą firmą paliwową na błyskawicznie rozwijającym się rynku Chin, drugiego po USA importera ropy na świecie. Państwo Środka, gdzie zapotrzebowanie na ropę od pięciu lat zwiększa się o 8,7 proc. rocznie, wykorzystuje teraz 7,6 mln baryłek surowca dziennie, czyli 9 proc. światowego zużycia. Przy rozsądnej polityce cenowej państwa, będą też rosły zyski PetroChina, a wraz z nimi - polityczne znaczenie koncernu i Chin. Rekordowa wycena PetroChina, jaką wywindowali spekulanci bez oporów władz w Pekinie, to jak sygnał dla nafciarzy z Teksasu, że nadchodzą rywale, z jakimi nie mieli jeszcze do czynienia.
Źródło: Gazeta Wyborcza