Stocznia Gdańsk jest jedyną w Europie, która utrzymuje się z własnych pieniędzy, nie korzysta tym samym z publicznych środków.
Taką informację podał prezes stoczni Andrzej Jaworski. Wszystkie inwestycje są prowadzone bez gwarancji Skarbu Państwa oraz banków. Jest to fenomen na skalę europejską. Stocznia pozyskuje pieniądze od swoich armatorów, utrzymuje się samodzielnie, mimo że minął rok od jej usamodzielnienia się. - Jeżeli kondycję firmy ocenialibyśmy w skali od 1 do 10 na tle innych stoczni produkcyjnych morskich w Polsce, to jest to zdecydowanie nota 10. Jeżeli będziemy kondycję oceniać na poziomie rynków europejskich czy światowych, to niestety jest to słaba czwórka - dodał Jaworski. Ostatni rok był dla spółki bardzo udany. Oddzielenie jej z Grupy Stoczni Gdynia SA. przyniosło pozytywne rezultaty. Obecnie akcjonariuszami Stoczni są Korporacja Polskie Stocznie SA, która ma najwięcej udziałów - 32,14 proc, Agencja Rozwoju Przemysłu SA - 23,81 proc. akcji, Stocznia Gdynia SA - 20 proc., Cedzin Sp. z o.o. - ok. 19 proc., ISD Polska Sp. z o.o. 4,76 proc. i CZH SA - 0,24 proc. akcji. W 2007 roku Stocznia miała kłopoty. Spłonął kontenerowiec, kadłub statku sejsmicznego i kadłub statku wielozadaniowego. Nowe zamówienia zaplanowane są na lata 2007-2009. Obejmują one budowę 3 kontenerowców, 3 statków sejsmicznych, dwóch statków wielozadaniowych, dwóch gazowców oraz sekcji kadłubowych.
Stocznia jest w stanie zwrócić publiczną pomoc, którą otrzymał w minionych latach. Liczy także na przychylność Komisji Europejskiej, która zapowiada podjęcie decyzji o 40-proc. redukcji mocy produkcyjnej w stoczniach polskich objętych pomocą publiczną.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24