Na polskich stacjach benzynowych trwa prawdziwa wojna cenowa między koncernami paliwowymi – informuje "Dziennik Gazeta Prawna". Stacje kuszą kartami rabatowymi, pre-paid czy nawet bonami do dyskontów. W efekcie ceny paliwa potrafią spaść o kilkadziesiąt groszy za litr.
– Mamy do czynienia z niespotykaną rywalizacją koncernów na promocje – mówi w rozmowie z "DGP" Jakub Bogucki, analityk rynku paliwowego z firmy E-petrol.
Gazeta przytacza przykład jednej z sieci stacji, gdzie za zakup 25 litrów zwykłego paliwa albo 20 litrów paliwa premium, otrzymamy bon rabatowy o wartości 15 zł na zakupy w jednym z dyskontów (pod warunkiem, że na zakupy w sklepie wydamy co najmniej 100 zł). W przeliczeniu na gotówkę rabat na paliwo na tej stacji wynosi przynajmniej 75 groszy na litrze.
W innej sieci stacji tańsze paliwo zatankujemy, jeśli zrobimy odpowiednio duże zakupy. Tu oszczędności mogą sięgnąć 25 groszy na litrze. W takim wypadku benzyna w Tesco kosztuje zaledwie 4,7 zł a olej napędowy – 4,6 zł. To taniej, niż wynosi cena hurtowa obu paliw w PKN Orlen.
Tę cenową batalię rozpoczął Orlen, który jako pierwszy wprowadził przed wakacjami akcję promocyjną. Można uzyskać do 20 groszy rabatu na każdym litrze paliwa pod warunkiem, że do baku wleje się minimum 30 l benzyny - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu