W najbliższych latach zadłużenie większości polskich samorządów wzrośnie kilkakrotnie. Będą się zadłużać, żeby w jak największym stopniu wykorzystać pieniądze z UE na inwestycje - pisze "Rzeczpospolita".
Warszawa, najbardziej zadłużone w Polsce miasto, w 2011 roku zwiększy swe zobowiązania do ponad 7 miliardów złotych, czyli trzykrotnie w porównaniu z bieżącym rokiem. Tym samym zbliży się do granicy 60 proc. rocznych dochodów, czyli do maksymalnego dopuszczalnego progu zadłużenia dla samorządu. Stolica szacuje, że z 11 mld zł, które wyda na drugą linię metra, 3,6 mld zł zwróci jej Unia.
Trzykrotnie ma też wzrosnąć dług Katowic, które chcą uporządkować miejska gospodarkę ściekową. Te znaczące zwyżki zadłużenia wielu polskich miast to efekt większego napływu pieniędzy z Unii w latach 2007 - 2013. Do tego zwiększył się apetyt samorządów na środki unijne. Nauczyły się też, jak je zdobywać.
Niegroźny próg
Najbliżej maksymalnego progu zadłużenia są Kraków i Toruń. - Zadłużenie na poziomie 60 proc. jest zdrowe. Ważniejsza dla samorządu jest płynność finansowa. A sytuacja miast jest dobra. Kraków, jeśli miałby perturbacje, to może sprzedać jakąś nieruchomość - ocenia Tadeusz Dobek, prezes Regionalnej Izby Obrachunkowej w Bydgoszczy (RIO nadzorują samorządy).
Zdaniem samorządowców obecne progi zadłużenia są archaiczne. Cieszy ich propozycja zmian w ustawie o finansach publicznych, która likwiduje ograniczenia w zadłużeniu.
- Przejście na indywidualne ustalanie możliwości zaciągania długu każdej jednostki samorządu terytorialnego jest krokiem w dobrym kierunku. Wielkość zadłużania samorządu nie będzie wynikać ze sztucznych progów, tylko z możliwości regulowania zobowiązań - komentuje Danuta Kamińska, skarbnik Katowic.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24