Rząd rozważa wprowadzenie dobrowolnego udziału w funduszach emerytalnych – wynika z informacji "Rzeczpospolitej". A "Dziennik Gazeta Prawna" pisze, że już od stycznia albo cała nasza składka trafi do ZUS, albo radykalnie zmniejszą się wpłaty do OFE. Budżet zaoszczędzi na tym od 13 do 24 mld zł rocznie.
Premier Donald Tusk, podsumowując wczoraj trzy lata działania rządu, przyznał, że deficyt finansów i dług publiczny nie są na zadowalającym poziomie, choć oba te wskaźniki są pod kontrolą. Na jednym z niedawnych spotkań organizowanych z okazji jubileuszu gabinetu zasugerował możliwość wprowadzenia dobrowolności uczestnictwa w II filarze emerytalnym – dowiedziała się "Rzeczpospolita".
50 mld zł oszczędności
"Dziennik Gazeta Prawna" pisze natomiast, że już w najbliższy poniedziałek Rada Gospodarcza przy premierze kierowana przez Jana Krzysztofa Bieleckiego zarekomenduje rządowi zmiany w systemie emerytalnym.
Wersja maksimum: koniec przelewów do OFE na dwa lata, co da budżetowi łącznie 50 mld zł. Przy zahamowaniu transferów kasa państwa zyska w przyszłym roku 24 mld zł, a w następnych latach dodatkowo 2 mld rocznie.
Wersja minimum: ograniczenie składki. Jeśli zmaleje z 7,3 proc. naszych pensji do 3 proc., co według naszych informacji jest najbardziej prawdopodobnym wariantem, budżet zyska w 2011 roku 13 mld zł.
W przyszłości niebotycznie wzrosną podatki
– Takie pomysły powodują, że dziś spadnie nam deficyt, ale istotnie wzrośnie w przyszłości. To bardzo niedobry pomysł – mówi "Rzeczpospolitej" prof. Krzysztof Rybiński, były wiceprezes NBP.
– Patrząc krótkoterminowo na potrzeby finansowe państwa, to dobry pomysł. Ale przekazując całą składkę do ZUS, problemy odkładamy na później – ocenia z kolei Mirosław Gronicki, były minister finansów.
Wszystko przez Brukselę?
Sposobem na obniżenie wskaźnika długu publicznego miało być też wyłączenie z niego kosztów reformy emerytalnej. Jednak dotąd polskiemu rządowi nie udało się przekonać do takiej zmiany Brukseli.
Każda z tych wersji oddali perspektywę przekroczenia 55-proc. progu ostrożnościowego, co oznaczałoby m.in. niewypłacenie 10 mln emerytów i rencistów podwyżek uwzględniających oprócz inflacji także 20 proc. realnego wzrostu płac.
Według Rybińskiego inicjatorem pomysłu dobrowolnego udziału w OFE może być minister finansów Jacek Rostowski, który szuka sposobów, by dług nie przekroczył 55 proc. PKB. – Po raz kolejny ostrzegam, że ten minister finansów rozwali polski system emerytalny – dodaje.
Kto za to zapłaci
Zamrożenie OFE będzie nas sporo kosztowało. Po pierwsze, emeryci mogą otrzymać niższe świadczenia, ponieważ kapitał inwestowany przez OFE da im więcej niż świadczenia waloryzowane przez ZUS. Po drugie, publiczny system emerytalny będzie miał coraz wyższe zobowiązania, co wymusi w przyszłości wzrost podatków lub składek emerytalnych.
Premiera mogło przekonać to, że odcięcie OFE od pieniędzy przy olbrzymiej uldze dla budżetu nie niesie ze sobą negatywnych skutków politycznych. Przyszli emeryci teraz nie odczują zmian, a otwarte fundusze nie cieszą się w społeczeństwie dużą sympatią. Cięcie po OFE jest znacznie łatwiejsze niż szukanie oszczędności - pisze DGP.
Źródło: Rzeczpospolita, Dziennik Gazeta Prawna
Źródło zdjęcia głównego: TVN24