Belgijska policja nie pozwoliła polskim stoczniowcom protestować w siedzibie Komisji Europejskiej w Brukseli i wyprowadziła około 30 osób z budynku. Protest przeciwko żądaniom KE o ograniczenie produkcji w Stoczni Gdańskiej rozpoczął się dzień wcześniej niż planowano.
Protest ma być kontynuowany w piątek, w 27. rocznica podpisania Porozumień Sierpniowych.
Tego samego dnia w Gdańsku dojdzie jednak także do spotkania w tej sprawie z unijną komisarz ds. konkurencji - Neelie Kroes. W spotkaniu, które ma rozpocząć się w południe, wezmą też udział polscy eurodeputowani: Jerzy Buzek, Marcin Libicki i Czesław Siekierski. List otwarty do unijnych komisarzy w obronie stoczni wystosował także Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz.
W Parlamencie Europejskim za gdańskimi stoczniowcami ujęli się komuniści. Na ich wniosek szefowie frakcji PE zdecydowali, że we wtorek rano podczas sesji plenarnej w Strasburgu odbędzie się specjalna debata na temat problemów Stoczni Gdańsk.
- To będzie tylko debata, nie przewidziano przyjęcia rezolucji w tej sprawie. Weźmie w niej udział przedstawiciel Komisji Europejskiej - powiedziała PAP szefowa serwisu prasowego PE Marjory van den Broeke.
Na początku tygodnia lider frakcji komunistycznej w PE Francis Wurtz zaapelował, by Komisja Europejska wytłumaczyła się eurodeputowanym ze stawianych Stoczni Gdańsk żądań ograniczenia produkcji, które jego zdaniem "oznaczają śmierć tego przedsiębiorstwa-symbolu".
- Ta sprawa (Stoczni Gdańskiej) ilustruje do granic absurdu ograniczoność kryteriów, które stosuje i których nadużywa niezwykle silna Dyrekcja ds. Konkurencji KE, by "regulować rynek", nie przejmując się, że może to doprowadzić do upadku tego historycznego przedsiębiorstwa, zatrudniającego 3 tys. robotników w nowym kraju UE, którego populacja doświadczyła już wielu trudności, o których wszyscy wiemy - oświadczył lider frakcji komunistów.
W lipcu br. Komisja Europejska postawiła ultimatum, dając Polsce miesiąc na przedstawienie planów redukcji mocy produkcyjnych Stoczni Gdańsk. KE żąda zamknięcia dwóch z trzech pochylni. Jeśli to nie nastąpi, gdański zakład będzie musiał zwrócić pomoc publiczną, jaką dostał od polskiego rządu po 1 maja 2004 r., czyli po przystąpieniu Polski do UE. Może chodzić o kwotę nawet 100 mln zł.
Ministerstwo Gospodarki, udzielając 20 sierpnia Komisji Europejskiej odpowiedzi, uznało, że aby Stocznia Gdańsk była rentowna, potrzebne są dwie pochylnie.
Komisja wciąż analizuje przesłane przez polski rząd dokumenty, a nieoficjalnie w Brukseli mówi się, że KE podejmie decyzję nawet dopiero w drugiej połowie października.
Źródło: PAP/Radio Szczecin
Źródło zdjęcia głównego: TVN24