Kilkuset związkowców w piątek od wczesnego ranka pikietuje przed siedzibą Jastrzębskiej Spółki Węglowej, zarzucając zarządowi firmy nieudolność w obliczu kryzysu oraz łamanie praw pracowniczych i związkowych. Protestujący palą opony, rzucają petardy i zbijają drzwi gabinetów prezesów deskami.
W demonstracji uczestniczy około 900 osób. Na transparentach i ustach mają hasła: „Układy zbiorowe-tak, opcje walutowe-nie”, oraz „Inwestycje tak - nowy biurowiec nie”. Demonstranci poza tradycyjnymi już oponami i petardami do podpalenia przynieśli deski, którymi, we "francuskim stylu", uniemożliwiają zarządowi wyjście z gabinetów. Najprawdopodobniej jeszcze w piątek 24 kwietnia w JSW dojdzie do utworzenia przez wszystkie związki zawodowe wspólnego sztabu protestacyjno-strajkowego. Związkowcy podkreślają, że jeśli zarząd JSW nie zacznie z nimi prowadzić rzeczowego dialogu, to w JSW może nawet dojść do strajku.
Gorzki lek na kryzys
Od początku roku w JSW trwa spór płacowy; związki nie godzą się na całkowite zamrożenie płac w tym roku, co jest jednym z elementów planu kryzysowego. Na rynku drastycznie spadło zapotrzebowanie na węgiel koksowy, jego ceny również znacząco - nawet o 50 proc. - spadły. Konflikt w spółce zaostrzył się,gdy zarząd ogłosił, że od maja pracodawcą górników będzie bezpośrednio JSW, a nie - jak dotąd - poszczególne, tworzące ją kopalnie. Z tym wiąże się docelowo wypowiedzenie starych układów zbiorowych.
Władze firmy, najbardziej wśród spółek węglowych dotkniętej skutkami kryzysu na rynku stali i koksu, przekonuje, że jego działania służą osiągnięciu takiej elastyczności działania JSW, by bez zwolnień pracowników mogła przetrwać trudny okres. Narusza to jednak - jak mówi prezes spółki, Jarosław Zagórowski - interesy grupy związkowych liderów. - Nie chcemy nic odbierać pracownikom, żadnych przywilejów. Dla nich nic się nie zmienia. Ale musimy działać,bo kryzys obnażył słabości naszej spółki, przede wszystkim brak elastyczności. Dążymy do tego, by wypracować jeden model uczciwego płacenia za pracę i zyskać elastyczność w reagowaniu na sytuację rynkową - wyjaśnił Zagórowski.
Nieudolność czy dekoniunktura?
Tej argumentacji nie przyjmują związkowcy. Ich zdaniem, propozycja zarządu może prowadzić do obniżki płac i deputatów węglowych. Jak mówią, naruszając regulacje pracownicze zarząd usiłuje zrzucić koszty kryzysu na barki górników, tuszując własne błędy. Jako przykłady podają straty spółki na opcjach walutowych oraz utratę rynków zbytu węgla. - Zarząd prawie całkowicie uzależnił się od grupy ArcelorMittal (koncern hutniczy, główny odbiorca koksu i węgla koksowego w Polsce - red.) i pozbył się atrakcyjnych rynków w Skandynawii i Europie Południowej. Nie jest w stanie sprzedać za dobrą cenę i tak już niskiej produkcji węgla koksowego. To świadczy o jego braku kompetencji i wyobraźni - ocenia szef "Solidarności" w JSW, Sławomir Kozłowski.
Dla zarządu takie stawianie sprawy to niezrozumienie kryzysowej sytuacji na rynku. JSW odczuwa kryzys najbardziej, bo produkuje przede wszystkim węgiel koksowy, służący do produkcji koksu dla hut. A te ograniczyły produkcję nawet o połowę i wyłączyły niektóre wielkie piece
Krucho w JSW
W pierwszym kwartale tego roku sprzedaż węgla z JSW spadła o 25 proc. w porównaniu z tym samym okresem roku ubiegłego, a przychody o 31 proc. Firma spodziewa się, że w tym roku produkcja może być mniejsza nawet o 3 mln ton, a przychody o ok. 2 mld zł. Ceny węgla koksowego spadły nawet o 40 proc.
JSW to największy w Europie producent węgla koksowego. Zatrudnia ponad 22 tys. osób w sześciu kopalniach, które w ubiegłym roku wydobyły 13,6 mln ton węgla. Według danych przed audytem, spółka miała 668,8 mln zł zysku netto przy 5,9 mld zł przychodów. W tym roku zyski spółki stanęły pod znakiem zapytania.
Źródło: PAP, wnp.pl