Niemal sześciuset chętnych na jedno miejsce pracy - wcale nie na rajskiej wyspie, tylko w krakowskim urzędzie. Taki tłum odpowiedział na ogłoszenie o poszukiwaniu... sekretarki do wojewódzkiego inspektoratu ochrony środowiska. Zgłaszają się chętni po dwóch kierunkach studiów, z certyfikatami językowymi - donosi "Dziennik Polski".
O posadę sekretarki w Wojewódzkim Inspektoracie Ochrony Środowiska w Krakowie ubiega się dokładnie 587 chętnych. - Skala zgłoszeń w konkursie przekroczyła nasze wszelkie wyobrażenia - przyznaje Małgorzata Woźniak, rzecznik wojewody małopolskiego, któremu podlega WIOŚ.
Urząd ma kłopot
Teraz będzie spory kłopot z wyborem jednej osoby, bo procedura przewiduje, że z każdym kandydatem spełniającym warunki trzeba przeprowadzić rozmowę kwalifikacyjną. Przesłuchanie ponad pół tysiąca osób może trwać tygodniami. Rozważana jest więc propozycja przeprowadzenia pisemnego testu, po którym tylko osoby z najlepszymi wynikami zostałyby zaproszone na rozmowy kwalifikacyjne.
Aby dostać tę posadę, wystarczy się legitymować wykształceniem średnim. Tymczasem większość z 587 podań złożyły osoby z wykształceniem wyższym, nawet po dwóch kierunkach studiów i certyfikatami potwierdzającymi znajomość dwóch języków obcych. Większość to 30-latkowie z kilkuletnim stażem zawodowym. A proponowane wynagrodzenie to tylko ok. 1,5 tys. zł brutto miesięcznie - dziwi się "Dziennik Polski".
Bardzo dobre miejsce pracy?
Mimo to krakowski Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska okazuje się wyjątkowo dobrym miejscem pracy, bo o stanowisko specjalisty w laboratorium ubiega się ponad 200 osób. W tym przypadku trzeba mieć wykształcenie wyższe, a o pracę za 1,8 tys. zł brutto starają się nawet chemicy z tytułem doktora - donosi gazeta.
Jeszcze rok temu o posadę sekretarki w Urzędzie Marszałkowskim w Krakowie starało się zaledwie 17 osób. Na początku tego roku konkursy na takie samo stanowisko wzbudzały dwu- lub trzykrotnie większe zainteresowanie.
Źródło: Dziennik Polski
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu