Skarga Polski na zakaz połowów dorsza wpłynęła już do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości pierwszej instancji. Polska chce stwierdzenia nieważności rozporządzenia.
Stanowisko polskiego rządu jest zbieżne ze stanowiskiem rybaków, którzy nie mogą pogodzić się z zakazem. 3 października rząd przyjął wniosek o zaskarżeniu zakazu. W argumentacji przyjęto, że Komisja Europejska błędnie oceniła wielkość połowów dorsza przez polskie statki rybackie.
Według Ministerstwa Gospodarki Morskiej, wnioski z kontroli KE są nieobiektywne i trudne do zaakceptowania. Resort uważa, że raporty kontrolne nie mówią o metodzie doboru statków poddanych kontroli.
"Spowodowało to, że wybrana próba jest niereprezentatywna i tym samym uniemożliwia przyjęcie jednoznacznej opinii o całej flocie dorszowej" - czytamy w komunikacie Centrum Informacyjnego Rządu wystosowanym w tej sprawie. Według danych CIR skontrolowano jedynie 1,71 proc. całości połowów. "To zbyt mało, aby uogólniać wyniki" - pisze Centrum.
Jak wynika z danych Systemu Informacyjnego Rybołówstwa Morskiego, polscy rybacy złowili 60 proc. kwoty połowowej. Sami rybacy, nie zgadzając się z decyzją Komisji Europejskiej i nie bacząc na grożące im kary, wypływają w morze i łowią, choć od 16 września im nie wolno.
Od wtedy właśnie obowiązuje unijny zakaz nałożony przez KE. Jej zdaniem Polacy znacznie przekroczyli już przysługującą im na ten rok kwotą połowową.
Rozpatrzenie skargi zajmie co najmniej kilka miesięcy.
Źródło: PAP