Od początku sierpnia Węgrzy będą musieli płacić podatek od rozmowy przez telefon. Stosowne prawo uchwalił parlament głosami rządzącego centroprawicowego ugrupowania Fidesz. Rząd premiera Wiktora Orbana szuka w ten sposób funduszy na załatanie dziury budżetowej.
Zgodnie z ustawą od 1 sierpnia spółki telekomunikacyjne za każdą rozpoczętą minutę rozmowy w telefonii przewodowej lub komórkowej będą musiały odprowadzić podatek w wysokości 2 forintów (0,007 euro).
W przypadku klientów indywidualnych nie zostanie opodatkowane pierwsze dziesięć minut rozmowy w miesiącu, a maksymalny podatek nie może przekroczyć 700 forintów miesięcznie (2,35 euro). Natomiast podatek dla firm nie może być wyższy niż 2,5 tysiąca forintów (8,39 euro).
Za przyjęciem podatku głosowali jedynie deputowani rządzącego Fideszu, natomiast opozycja była przeciw. Minister gospodarki Gyoergy Matolcsy zakłada, że wpływy państwa z podatku telefonicznego wyniosą 44 mld forintów (149 mln euro) rocznie.
Praca nad brakiem pieniędzy
Matolcsy już wcześniej zapowiedział, że Węgry zamierzają także wprowadzić od przyszłego roku podatek od transakcji finansowych. Transakcje giełdowe i transakcje na rynku obligacji zostaną obciążone stawką 0,1 procent.
Podatek ten miałby zapewnić partycypowanie sektora finansowego w kosztach walki z kryzysem. Pomógłby również utrzymać przyszłoroczny deficyt budżetowy na poziomie poniżej 3 proc. produktu krajowego brutto, co jest jednym z warunków wznowienia negocjacji z Unią Europejską i Międzynarodowym Funduszem Walutowym w sprawie pomocy kredytowej dla Węgier.
W roku 2010 węgierscy deputowani zatwierdzili opodatkowanie sektora bankowego i wielkich koncernów przemysłowych. Wprowadzenie tego podatku wywołało niezadowolenie przedstawicieli Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Zdaniem ministra gospodarki wspomniane posunięcie było jednak konieczne, ponieważ zasiliło budżet równowartością 700 mln euro.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu