Jeśli obecne trendy demograficzne się utrzymają, do 2035 roku liczba pracowników spadnie o 2,1 miliona - przekazał w raporcie Polski Instytut Ekonomiczny. Zdaniem analityków odpływ szczególnie dotknie przemysł, edukację oraz rolnictwo, przyczyniając się do znacznego spowolnienia gospodarczego. Do 2060 roku liczba ludności Polski spadnie o 6,7 miliona osób wobec 2023 roku - ocenił GUS w swojej ostatniej analizie.
"Zapaść demograficzna będzie miała duże znaczenie dla przyszłości rynku pracy w Polsce. Jeśli utrzymają się obecne trendy demograficzne, do 2035 r. liczba pracowników zmniejszy się o 2,1 mln, co stanowi 12,6 proc. obecnego stanu zatrudnienia" - napisano.
"Oznacza to, że w porównaniu z obecnym stanem liczba pracowników, na przykład, w edukacji zmniejszy się o 29 proc., a w ochronie zdrowia o 23 proc. Straci także przemysł, w którym będzie pracowało o 11 proc. osób mniej" - dodają analitycy.
W scenariuszu takiego spadku liczby zatrudnionych w sektorach przemysłowych - przy założeniu utrzymania pozostałych zmiennych na obecnym poziomie - PKB Polski zmniejszyłoby się o 6-8 proc.
Coraz mniej rąk do pracy
PIE pisze, że zachodzące procesy demograficzne doprowadzą do znacznego spadku populacji osób w wieku produkcyjnym w Polsce. Do 2030 r. liczba osób w wieku 20-64 lata w Polsce spadnie o 1,1 mln (o 4,9 proc.) – z poziomu 22,9 mln w 2022 r. do 21,8 mln w 2030 r. W perspektywie 2040 r. oraz 2050 r. spadek ten ma wynieść odpowiednio 2,2 mln (9,7 proc.) oraz 4,6 mln (20 proc.).
"Z symulacji przeprowadzonej przez PIE wynika, że do 2035 r. w Polsce rynek pracy może się zmniejszyć o niemal 2,1 mln pracowników. W ujęciu nominalnym odpływ szczególnie dotknie przemysł (łącznie sekcje B-E), z którego odejdzie 805 tys. pracowników, handel i naprawę pojazdów (423 tys.), edukację (414 tys.) oraz rolnictwo (406 tys.). W każdej z tych branż wejście na rynek pracy kolejnych roczników będzie zbyt małe, aby zrekompensować ubytek. Największy napływ pracowników odnotuje przemysł (405 tys.) oraz handel (308 tys.)" - napisano.
- Prognozowany spadek zatrudnienia wynika ze stopniowego wychodzenia z rynku pracy pracowników w wieku 50-59/64 lata oraz wchodzenia na rynek pracy młodszych, mniej liczebnych kohort wiekowych. Przy założeniu utrzymania obecnego wieku emerytalnego do 2035 r. z polskiego rynku pracy odejdzie 3,8 mln pracowników. Równocześnie prognozowany napływ nowych roczników wyniesie 1,7 mln osób - podaje, cytowana w raporcie Paula Kukołowicz, kierowniczka zespołu zrównoważonego rozwoju w PIE.
PIE szacuje, że w sprzyjających warunkach polski rynek pracy mógłby być zasilony przez dodatkowy 1 mln osób.
- Rezerwuar ten stanowią najczęściej osoby, które z różnych powodów nie są w stanie pracować na cały etat w formie stacjonarnej: osoby uczące się, sprawujące opiekę nad dziećmi lub innymi członkami rodziny, w tym młode kobiety oraz kobiety w wieku przedemerytalnym i osoby z niepełnosprawnościami. Ich wejście na rynek pracy byłoby możliwe po dostosowaniu warunków pracy do ich specyficznej sytuacji życiowej i miejsca zamieszkania, na przykład poprzez wprowadzenie zatrudnienia na część etatu, pracy zdalnej lub hybrydowej - dodaje Jędrzej Lubasiński, starszy analityk z zespołu zrównoważonego rozwoju w PIE.
Migracje i technologia a rynek pracy
PIE pisze, że konsekwencje odpływu pracowników z polskiego rynku pracy można do pewnego stopnia łagodzić poprzez wdrażanie nowych technologii. Największy potencjał w tym zakresie przedstawia sektor przemysłowy. Obecnie pod względem liczby robotów pracujących w przemyśle Polska zajmuje jedno z ostatnich miejsc w UE. W przeliczeniu na 10 tysięcy pracowników sektora przetwórstwa przemysłowego w Polsce pracuje 54,6 robota.
"Kolejnym czynnikiem, który mógłby złagodzić wpływ negatywnych trendów demograficznych, są migracje. W okresie od 2016 do 2023 r. na polski rynek pracy napłynęło 944 tys. zagranicznych pracowników, którzy zostali zarejestrowani w systemie ZUS. Niemniej niewiele wskazuje na to, aby skala napływu pracowników do Polski została utrzymana na poziomie obserwowanym w ostatnim dziesięcioleciu" - podaje PIE.
"W 2023 r. przyrost liczby cudzoziemców zarejestrowanych w systemie ZUS względem roku uprzedniego wyniósł zaledwie 6 proc., a średnioroczny przyrost dla lat 2016-2022 wynosił 30 proc. Tymczasem według danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych liczba pracujących w Polsce cudzoziemców do 2033 r. musiałaby wzrosnąć o ponad 2,6 miliona, żeby utrzymać dotychczasowy poziom obciążenia demograficznego" - dodaje PIE.
Do 2060 roku liczba ludności Polski spadnie o 6,7 miliona osób wobec 2023 roku
"Największy wpływ na ten stan rzeczy będzie miała umieralność (przewiduje się, że w 2060 r. liczba zgonów sięgnie blisko 490 tys.). Będzie to konsekwencją między innymi tego, że w wiek największej umieralności systematycznie będą wchodzić roczniki należące do wyżu demograficznego z lat 80. XX wieku – czyli obecni około 40-latkowie. Natomiast wiek emerytalny zaczną osiągać obecni 20-latkowie" - napisano.
GUS podaje, że mediana wieku ludności wyniesie ponad 50,25 lata, czyli o ok. 7 lat więcej niż w 2023 r., co oznacza, że połowa mieszkańców Polski będzie miała ponad 50 lat.
Prognoza nie przewiduje wzrostu liczby urodzeń, co prawda zakłada wzrost współczynnika dzietności, ale liczebność potencjalnych matek (obecnie są to kilkuletnie dziewczynki) spowoduje, że liczba urodzeń będzie stosunkowo niska (ok. 225 tys. w 2060 r.).
"Proces starzenia się ludności postrzegany w wymiarze jednostkowym i społecznym stawia trudne wyzwania o wielopłaszczyznowym wymiarze, a więc nie tylko w sferze ekonomicznej, lecz i psychologicznej, medycznej, socjalnej. Polska, dla której prognozy są obecnie niesprzyjające, będzie musiała zmierzyć się ze wszystkimi problemami wynikającymi z niekorzystnych dla niej trendów demograficznych. Dotyczy to także poszczególnych województw – szczególnie tych o najstarszej strukturze wieku mieszkańców, w których dodatkowo proces starzenia będzie się najbardziej pogłębiał" - podaje GUS.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock