Towarzystwa sprzedające polisy ubezpieczenia komunikacyjnego OC kuszą kierowców, aby kupili nową polisę po "starej cenie", zanim jej podwyżka stanie się nieunikniona. Ale na razie kierowcy mogą spać spokojnie - uważa "Gazeta Prawna".
Towarzystwa sprzedające polisy OC będą musiały od każdej z nich płacić do NFZ 12 proc. tzw. podatku Religi, który jest przeznaczony na leczenie ofiar wypadków komunikacyjnych. Powszechne są obawy, że dodatkowymi kosztami obarczą swoich klientów. Tyle, że wzrost cen OC może odwlec się w czasie, a przy najbardziej optymistycznym scenariuszu może w ogóle nie nastąpić. Posłowie PO, PSL i SLD zarzucili przyjętemu przez Sejm pomysłowi ministra zdrowia Zbigniewa Religi niezgodność z konstytucją. Dlatego, przynajmniej na razie, większość ubezpieczycieli nie zmienia ceny swoich polis OC. - Na zlecenie Senatu została przygotowana opinia prawna, która wskazywała na niekonstytucyjność tej opłaty, a argumenty były podobne do tych przedstawianych m.in. przez Polską Izbę Ubezpieczeń - mówi Magdalena Barcicka, dyrektor ds. ubezpieczeń w AXA, i dodaje, że jej firma też raczej wstrzyma się z podwyżkami.
Towarzystwa czekają też, co zrobi konkurencja, a szczególnie PZU, do którego należy 46 proc. rynku ubezpieczeń OC komunikacyjnego. Tyle, że gigant na razie nie udziela żadnych informacji co do swoich planów.
Nadzieja w konkurencji i inwencji Chociaż rynek czeka na decyzję PZU, to nie będzie ona równoznaczna z tym, co zrobią pozostali spółki tym bardziej, że PZU traci rynek, szczególnie w ubezpieczeniach OC komunikacyjnego, z których zebrało w tym półroczu o prawie 41,5 mln zł mniej niż rok wcześniej. Ten spadek tylko w części został pokryty dzięki wyższym przychodom z AC komunikacyjnego.
Równolegle towarzystwa, które ostro ostatnio rywalizują na rynku ubezpieczeń komunikacyjnych, już zapowiedziały, że na razie nie podwyższą składek. Zamiast tego prześcigają się w pomysłach, co zrobić, aby ulżyć swoim klientom.
W ubezpieczeniach pakietowych, sprzedawanych np. w salonach samochodowych, towarzystwa mogą stosować trik, który złagodzi skutki podatku. Tam stawka dla klienta nie jest rozdzielana na OC i AC, co powoduje, że takiego podziału dokonuje samo towarzystwo. Może więc zaksięgować, że z 1 tys. zł składki, 300 zł przypada na OC, a 700 zł na AC (choć powinno to być np. po 500 zł na każde ryzyko). Ubezpieczyciel nie może jednak przesadzić i brać za OC np. 100 zł, bo szkody z takich polis muszą już być księgowane rzetelnie. Oznaczałoby to znaczne pogorszenie wyniku technicznego towarzystwa (pokazującego, jak ubezpieczyciel zarabia na polisach), a to z kolei mogłoby zainteresować nadzór ubezpieczeniowy.
Źródło: "Gazeta Prawna"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24