W nocy z niedzieli na poniedziałek liderzy partii tworzących chadecko-liberalną koalicję rządzącą zdecydowali o natychmiastowym trwałym wyłączeniu siedmiu najstarszych elektrowni jądrowych sprzed 1980 roku, które przejściowo unieruchomiono ze względów bezpieczeństwa po katastrofie nuklearnej w elektrowni Fukushima w Japonii. To samo dotyczy też elektrowni Kruemmel w Szlezwiku-Holsztynie, często trapionej przez awarie.
Koalicjanci ustalili też, że do 2021 roku zostanie wyłączona większość z 17 niemieckich elektrowni jądrowych. Trzy najnowocześniejsze będą mogły pracować jeszcze do końca 2022 roku na wypadek zakłóceń w dostawach prądu i opóźnień w rozwoju energetyki opartej na źródłach odnawialnych.
Bez "furtki"
- Wierzymy, że możemy być pionierem na drodze do ery energii odnawialnej, a zarazem pierwszym dużym krajem uprzemysłowionym, który dokona takiej transformacji energetycznej - powiedziała w poniedziałek niemiecka kanclerz.
Wątpliwości opozycji i przeciwników energii atomowej wzbudziła decyzja, że jedna ze starych elektrowni zostanie utrzymana w gotowości do 2013 roku na wypadek deficytów w dostawach prądu w trakcie dwóch kolejnych zim. Merkel zapewniła, że nie chodzi o pozostawienie "furtki" umożliwiającej odwrót od wcześniejszych decyzji. - Po tę opcję sięgniemy wówczas, gdy ewentualne deficyty w dostawach prądu zimą nie będą mogły zostać pokryte przez konwencjonalne elektrownie - powiedziała.
Źródło: PAP