Ukraiński Naftohaz zaczął przelewać rosyjskiemu Gazpromowi pieniądze za gaz dostarczony na Ukrainę w lutym - podał po południu rzecznik ukraińskiej spółki paliwowej Wałentyn Zemlanski. Dziś w Kijowie siły specjalne przeprowadziły nalot na siedzibę Naftohazu, prawdopodobnie by zablokować rozliczenia firmy z rosyjskim Gazpromem.
Według Zemlanskiego, na konta rosyjskiego koncernu wpłynęło już 80 proc. należności. Zasłaniając się tajemnicą handlową, rzecznik nie ujawnił, jaka to kwota, jednak według mediów chodzi o 400 mln dolarów.
- Potwierdzenie otrzymania tych pieniędzy nadeszło od banku-korespondenta Gazpromu - oświadczył Zemlanski. Dodał jednocześnie, że pozostała suma zostanie przekazana Rosjanom w przewidzianym w kontraktach terminie, czyli najpóźniej do 7 marca.
Oświadczenie Zemlanskiego to odpowiedź na opublikowany wcześniej komunikat Gazpromu, który wyraził zaniepokojenie faktem przeszukania w tym dniu biur Naftohazu przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU). Rosyjski monopolista wyraził także nadzieję, że wydarzenia wokół Naftohazu nie wpłyną na dotrzymanie przez stronę ukraińską zapłaty za rosyjski gaz oraz umów dotyczących tranzytu surowca z Rosji przez Ukrainę do krajów europejskich.
Inspekcja pod bronią
W środę w Kijowie oddział specjalny SBU przeprowadził nalot na główną siedzibę Naftohazu, domagając się dostępu do oryginałów zawartych w styczniu ukraińsko-rosyjskich umów gazowych. Akcja SBU jest wynikiem sporu o prawo własności 11 mld m sześc. gazu, należącego wcześniej do szwajcarskiej spółki RosUkrEnergo (RUE), który został następnie przejęty przez Naftohaz.
Prezydent szkodzi krajowi?
Według wicepremiera Ukrainy Ołeksandra Turczynowa, nalot SBU został przeprowadzony po to, by zablokować rozliczenia Naftohazu z Gazpromem. Jego zdaniem, doszło do tego za przyzwoleniem prezydenta Wiktora Juszczenki.
Turczynow, bliski współpracownik skonfliktowanej z prezydentem premier Julii Tymoszenko, uważa, że prezydent działał nie w interesie państwa, lecz na rzecz właścicieli RUE, kojarzonych z otoczeniem szefa państwa.
Źródło: PAP