Na Litwie odbędzie się w niedzielę referendum ws. sprzedaży ziemi obcokrajowcom, organizowane na wniosek grupy obywateli z liderami ruchów narodowo-nacjonalistycznych na czele. Możliwe, że będzie jednak ono nieważne z powodu zbyt niskiej frekwencji.
Z inicjatywą przeprowadzenia referendum wystąpiła grupa inicjatywna na czele z przewodniczącym Związku Litewskiej Młodzieży Narodowej Juliusem Panką i przewodniczącym Litewskiego Związku Narodowego Gintarasem Songailą. Pod wnioskiem rozpisania referendum udało się zebrać wymaganych 300 tys. podpisów poparcia. Żadne z parlamentarnych ugrupowań politycznych nie wyraziło poparcia dla referendum.
Koniec okresu przejściowego
Plebiscyt jest organizowany, ponieważ 1 maja br. skończył się dziesięcioletni okres przejściowy, przewidziany w umowie o przystąpieniu Litwy do Unii Europejskiej, podczas którego obcokrajowcy nie mogli swobodnie nabywać ziemi na Litwie. W obawie, że obecnie cudzoziemcy zaczną masowo kupować ziemię, gdyż jest ona znacznie tańsza niż w krajach Europy Zachodniej, zwolennicy referendum chcą wprowadzić do konstytucji zapis, iż ziemia na Litwie jest wyłącznie własnością obywateli tego państwa. Według inicjatorów plebiscytu nabywanie ziemi przez cudzoziemców zagraża jedności terytorialnej państwa. Przeciwnicy zakazu sprzedaży ziemi obcokrajowcom uważają, że jest to sprzeczne z konstytucją Litwy i jej zobowiązaniami wobec UE, gdzie obowiązuje swobodny przepływ towarów, usług, kapitału i osób. Jeśli Litwini opowiedzieliby się za zakazem, to ich krajowi groziłyby poważne sankcje finansowe ze strony Brukseli. Wilno, podpisując umowę akcesyjną z UE, zgodziło się bowiem na okres przejściowy, ograniczający sprzedaż ziemi obcokrajowcom do maja 2014 roku. Konsekwencją niewywiązania się z umowy może być cofnięcie unijnych dotacji dla litewskich rolników.
Referendum szkodliwe?
Premier Algirdas Butkeviczius uważa, że referendum już zaszkodziło rolnikom, ponieważ spadła wartość ich ziemi. Mimo dezaprobaty podkreśla jednak, że "społeczeństwo ma prawo do wyrażenia swej woli i uczestnictwa w procesie legislacyjnym". W czwartek powiedział posłom, że weźmie udział w plebiscycie i odda głos przeciw zakazowi sprzedaży ziemi cudzoziemcom. - W Europie doszło do sytuacji, w której partie eurosceptyczne zdobyły pewne zaufanie publiczne. Sądzę, że niektórzy oczekują, iż to samo wydarzy się na Litwie - oświadczył premier. Udział w referendum zapowiedziała też prezydent Dalia Grybauskaite, ale zastrzegła, że nie będzie udzielała żadnych wypowiedzi podczas głosowania.
Litwini niezainteresowani
Zbliżające się referendum nie wywołuje na Litwie żadnego zainteresowania. W zasadzie nie ma na ten temat żadnej informacji, poza przewidzianymi ustawowo formalnymi informacjami w publicznym radiu i telewizji. Nie przeprowadzono również żadnych sondaży opinii publicznej. Eksperci są zdania, że plebiscyt nie zostanie uznany za ważny z powodu zbyt niskiej frekwencji. Zgodnie z litewskim ustawodawstwem, by referendum było ważne, powinna w nim uczestniczyć co najmniej połowa wszystkich uprawnionych do głosowania. Szacuje się, że na Litwie jest 2,8 mln hektarów ziemi rolnej. Podczas referendum Litwini będą też odpowiadać na drugie pytanie, dotyczące zmniejszenia z obecnych 300 tys. do 100 tys. wymaganej do zorganizowania referendum liczby głosów poparcia pod wnioskiem o jego rozpisanie.
Autor: mn/klim/ / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu | vanora