Jak wyliczyli specjaliści z Urzędu Statystycznego w Zielonej Górze przeciętna wielkanocna święconka kosztowała w tym roku o 29 proc. więcej w porównaniu z ubiegłorocznymi świętami. - Wielkanoc była znacznie, znacznie droższa - zauważyła dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek w "Faktach po Faktach". Zdaniem Kazimierza Krupy obecny poziom inflacji bazowej sprawia, że "nie sposób w takich warunkach funkcjonować racjonalnie".
Gośćmi programu "Fakty po Faktach" byli dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, ekonomistka z wydziału nauk ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego oraz Kazimierz Krupa, publicysta ekonomiczny, z kancelarii Drawbridge.
Pytani byli o inflację i wycenę świątecznego koszyka.
- Zerknęłam jeszcze przed Świętami na stronę Głównego Urzędu Statystycznego. Urząd przygotował ocenę szacunkową koszyczka tegorocznego w stosunku do tego, ile wydaliśmy na ten sam koszyczek w zeszłym roku. Poinformował, że nasz przeciętny koszyczek Wielkanocny jest o 29 procent droższy. Prawie 30 procent więcej naszych wydatków mamy na Wielkanoc - przekazała dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek.
Święta znacznie droższe
Zauważyła, że "Wielkanoc była znacznie, znacznie droższa". - Pytanie w jaki sposób będzie to wpływać na dalsze decyzje konsumpcyjne Polaków? Jeśli tu wydaliśmy przeciętnie więcej niż moglibyśmy, to niewykluczone, że będziemy ograniczać nasza konsumpcję w najbliższym czasie - podkreśliła w rozmowie.
Kazimierz Krupa dodał, że znaczenie tego badania jest większe niż by się wydawało.
- One jest bardzo istotne. Pokazało pewien koszyk, niezmienialny. Każdy z nas ma inną inflację, każdy ją inaczej odczuwa - stwierdził.
Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek wyjaśniła, że GUS podał, że średnia struktura wydatków bazuje na zeszłorocznym naszych wydatkach. Podała poziom wzrostów.
- I to jest 27 procent na żywności, 19 procent na obsługę domu, mieszkania, czyli energia, gaz, ciepło. I środki transportu, głównie paliwa, to jest około 9 procent. To są sztywne wydatki, które średnio wynoszą około 50, 60 procent - wskazała.
Rada Polityki Pieniężnej będzie myśleć ewentualnie o podwyżce stóp procentowych
Goście programy byli pytani o ostatnią konferencję Adama Glapińskiego, prezesa Narodowego Banku Polskiego. Wspominali, że szef NBP radził w ostatni czwartek Polakom, by drogą paprykę zastąpili kiszonkami.
- Z prezesem Glapińskim jest taki problem, ze jest i śmiesznie i strasznie. Jego stand- upy są nawet zabawne. Człowiek się zastanawia czy ten człowiek mówi to poważnie? Dlaczego robi z siebie takiego klauna i błazna? Troszkę z politowaniem się uśmiechnie, ale wtedy patrzy, że za tym człowiekiem jest "claim" (zobowiązanie - red.): dbamy o siłę polskiego pieniądza. I że to jest prezes Narodowego banku Polskiego odpowiedzialny za nasza politykę monetarną. I wtedy przestaje się już śmiać, tylko robi się strasznie - skomentował Kazimierz Krupa.
Ekonomistka przekazała, że słucha prezesa Glapińskiego po to, aby wyłowić dwie informacje.
- Jedną już znam wcześniej, bo jest podawana po zakończeniu posiedzenia Rady Polityki Pieniężnej, czyli wysokość stóp procentowych. Przede wszystkim, jaka jest ocena tego, co potencjalnie będzie się działo z decyzjami Rady Polityki Pieniężnej w kolejnych miesiącach - zaznaczyła.
- Muszę przyznać, że ostatnia konferencja w tym obszarze była odmienna, ponieważ przedtem (prezes Glapiński - przyp. red) mówił bardzo wyraźnie, że nie spodziewa się, żeby następowały dalsze podwyżki stóp procentowych. Natomiast teraz zapowiedział, że jeżeli inflacja będzie jednak kierunkowo zachowywać się nieco inaczej niż do tej pory, niż zakładają to raporty o inflacji przygotowane przez NBP, to Rada Polityki Pieniężnej będzie myśleć ewentualnie o podwyżce - podkreśliła.
Wskazała, że "to był po raz pierwszy sygnał od września poprzedniego roku, kiedy była ostatnia podwyżka stopy referencyjnej, kiedy pojawiła się informacja bardzo ważna, że może się pojawić sytuacja, w której Rada Polityki Pieniężnej podejmie decyzję o podwyżce stóp procentowych".
MFW o inflacji w Polsce
Według najnowszego raportu Międzynarodowego Funduszu Walutowego średnioroczna inflacja CPI w Polsce w 2023 r. wyniesie 11,9 proc. Goście TVN24 zgodzili się z oceną Funduszu.
Kazimierz Krupa przypomniał, że "inflację bazową mamy na poziomie 12 procent, czyli tę, która jest wytworzona u nas. Już bez żadnej putininflacji"
- To jest szaleństwo. Nie sposób w takich warunkach funkcjonować racjonalnie - skomentował.
Krupa: nie ma takiej możliwości, aby każdy posiadał mieszkanie
Goście pytani również byli o "kredyt 2 procent". Rozwiązanie przewiduje dopłaty do kredytu przez 10 lat, tak aby oprocentowanie zobowiązania przez cały ten okres było na poziomie 2 proc. plus marża banku. Zgodnie z zapowiedziami, program ma ruszyć od 1 lipca 2023 roku.
- Inwestycja mieszkaniowa to jest pewien proces. Nie da się wybudować mieszkania w ciągu tygodnia czy dwóch. Jogurt można wyprodukować w ciągu jednego dnia. Mieszkanie to jest zdobycie gruntów, pozwoleń na budowę, a to wszystko trwa - zauważyła dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek.
Zaznaczyła, że "od lipca tego roku będzie można składać wnioski o kredyt w dwuprocentowy, czyli pod koniec roku będą mogły być udzielane pierwsze kredyty".
- Pytanie, czy podaż mieszkań, które będą na rynku zaspokoi popyt, który już będzie mieć pokrycie w kredytach? - zastanawiała się przytakując, że "jeżeli nie to, ceny pójdą w górę".
Kazimierz Krupa ocenił, że "branża jest zadowolona".
- Przed nami bardzo poważna dyskusja. Pokolenie Y mówi o użytkowaniu, a nie posiadaniu mieszkania. Nie trzeba posiadać mieszkania przez całe życie. Trzeba uregulować czynsze, aby nie były na poziomie wysokości raty kredytu, ale nie ma takiej możliwości, aby każdy posiadał mieszkanie. To próbowali zrobić Amerykanie. Czym się skończyło? Kryzysem światowym - podsumował.
Czytaj więcej: MFW: średnioroczna inflacja w Polsce będzie dwucyfrowa
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN24