Niższe podatki, reformy gospodarcze i transformację energetyczną kraju - takie obietnice złożył rodakom Francois Hollande, prezydent Francji w dniu święta narodowego. 1 mln osób nie zapłaci podatku dochodowego, a dla 2 mln osób będzie on niższy. W ten sposób niepopularny dziś polityk chce rozruszać gospodarkę i oddzyskać poparcie.
Trwające pół godziny, trzecie już, tradycyjne spotkanie prezydenta z dziennikarzami telewizyjnymi w Pałacu Elizejskim 14 lipca, to dla wciąż niepopularnego Hollande'a okazja do wytłumaczenia się z decyzji politycznych podjętych w ostatnim półroczu i zaanonsowania dalszych planów rządu - przypomina "Le Figaro".
Podkreślając, że "ożywienie gospodarcze jest jeszcze bardzo kruche i zbyt niepewne" we Francji, prezydent zapowiedział, że po okresie zaciskania pasa w latach minionych, rząd będzie wdrażał w 2015 roku kolejne reformy związane z ubezpieczeniami medycznymi, starzeniem się społeczeństwa, kulturą oraz "transformacją energetyczną" kraju. Obiecał też reformę fiskalną, która ma poprawić kondycję klas średnich, aby "kilkaset tysięcy Francuzów mogło płacić niższe podatki". Potwierdził też, że już od tego roku zaczną się obniżki, które sprawią, że 2 mln osób zapłacą mniejsze podatki, a 1 mln w ogóle nie będzie musiał płacić podatku dochodowego - podaje "Le Figaro".
Hollande za prawem głosu dla cudzoziemców
Prezydent podkreślił też, nie ma zamiaru zrezygnować z pewnych zapowiadanych reform konstytucyjnych, jak np. przyznanie prawo głosu cudzoziemcom mieszkającym we Francji. Zapowiedział jednak, że najważniejsze reformy społeczne zostaną wprowadzone w życie dopiero w 2016 roku. Prezydent tłumaczy tę zwłokę tym, że chce, aby była ona "owocem porozumienia społecznego". Hollande podkreślił też, że nie wolno "importować do Francji konfliktu izraelsko-palestyńskiego" - podaje AFP. Prezydent odniósł się do incydentów, do których doszło we Francji w niedzielę, gdy tysiące ludzi wyszły na ulice, by okazać poparcie Palestyńczykom i wyrazić sprzeciw wobec izraelskiej ofensywy w Strefie Gazy. W Paryżu pod koniec marszu zaatakowano dwie synagogi, na niektórych ulicach wybuchły niewielkie zamieszki. Policja zatrzymała sześć osób. Powybijano szyby w kilku sklepach - Nie chcę, aby we Francji dało się odczuć konsekwencje (tego konfliktu). Nie może dochodzić do włamań czy wtargnięć do miejsc kultu, niezależnie od tego, czy są to synagogi, tak jak to miało miejsce wczoraj, czy do meczetów, kościołów, czy innych świątyń - powiedział Hollande. Przypomniał też, że stanowisko Pałacu Elizejskiego w sprawie konfliktu bliskowschodniego jest niezmienne: "Francja chce państwa palestyńskiego u boku Izraela".
Francja świętuje
Przemówienie i konferencja prasowa z okazji 14 lipca - w rocznicę zdobycia Bastylii przez mieszkańców Paryża w 1789 roku - „jest bardzo na rękę Hollande'owi" - komentuje "Le Figaro". "Teraz, gdy jego wyniki w sondażach popularności poprawiły się nieco, Hollande rozpoczął operację podboju opinii publicznej (...). Rzecz w tym, że mimo obietnic jego rządy nie przyniosły rezultatów. W ubiegłym roku podczas wystąpienia 14 lipca również powiedział, że +ożywienie gospodarcze już przyszło+, a od tego czasu nic się nie zmieniło" - pisze konserwatywny dziennik. W wielkiej defiladzie, organizowanej tradycyjnie z okazji święta narodowego, uczestniczyło w tym roku 3,7 tysiąca żołnierzy. 50 samolotów rozpylało na niebie francuskie barwy narodowe. Polami Elizejskimi przejechało też 280 pojazdów wojskowych, a także 241 żołnierzy Gwardii Narodowej na koniach. Żołnierze niosący sztandary 76 krajów przemaszerowali Polami Elizejskimi w Paryżu w defiladzie upamiętniającej setną rocznicę wybuchu pierwszej wojny światowej. Gośćmi Hollande'a na trybunie byli m.in. władca Monako książę Albert II oraz minister obrony Hiszpanii Pedro Morenes
Autor: hej / Źródło: PAP