Do 2006 roku guma do żucia była po prostu gumą do żucia, ale co najważniejsze "wyrobem cukierniczym", na który obowiązuje 22 proc. VAT. Potem jednak odmiana "sugar free" przestała nim być, a jej VAT spadł do siedmiu proc. Ale nazwa "guma" została.
W 2006 roku polski oddział światowego potentata Wrigley, który ma ponad 80 proc. naszego rynku gumy do żucia, powziął wątpliwość, czy guma jest aby na pewno gumą. I zapytał Urząd Statystyczny w Łodzi, który decyduje o klasyfikacji towarów, czyli przyporządkowaniu ich do konkretnego rodzaju wymienionego w Polskiej Klasyfikacji Wyrobów i Usług. Ma to kolosalne znaczenie - zaliczenie jakiegoś towaru do odpowiedniej rubryki decyduje o stawce podatku VAT. Guma do żucia - podobnie jak większość wyrobów cukierniczych - teoretycznie jest obłożona standardową 22-proc. stawką VAT. Tak było aż do chwili, gdy Wrigley otrzymał odpowiedź na swoje pytanie.
Ile cukru w cukrze, a gumy w gumie?
Okazało się, że guma do żucia bez cukru nie jest gumą do żucia, o której mówi klasyfikacja. Jest w niej bowiem mowa o gumie, która "zawiera mniej niż 60 proc. sacharozy" (czyli cukru). Z pozoru zero procent cukru to mniej niż 60 proc., więc guma jest gumą. Ale okazało się, że nie. - Tam jest użyte słowo "zawiera", a nie można stwierdzić, że coś zawiera cukier, jeśli go nie zawiera w ogóle - tłumaczy specjalista z Głównego Urzędu Statystycznego. Po drugie, w klasyfikacji guma do żucia umieszczona jest w grupie "wyrobów cukierniczych", czyli z dodatkiem cukru. Skoro guma jest bez cukru, to znaczy, że się w tej klasyfikacji nie mieści - tłumaczą w GUS.
Inne, a jednak wciąż te same
Urząd statystyczny zaliczył gumę do żucia bez cukru do grupy "przetwory spożywcze, gdzie indziej nieklasyfikowane". Trafiła do jednego worka z serem fondue, koncentratem białkowym i syropem glukozowym. - No cóż, wiara w to, że uda się racjonalnie podzielić świat według kodów statystycznych, jest utopijna - mówi Krzysztof Sachs, doradca podatkowy z Ernst & Young. - Ale w sytuacji oczywistych absurdów minister finansów powinien interweniować i takie rzeczy trzeba doprecyzować w ustawie.
Źródło: Gazeta Wyborcza