W Paryżu trwa sezon wyprzedaży. To, że "soldy" przyciągaja tłumy - wiadomo od dawna. Teraz to szaleństwo obejmuje internet - przynajmniej we Francji.
Trend ten wynika prawdopodobnie z tego samego powodu, co popularność internetowych zakupów w ogóle: klienci wolą uniknąć tłoku i tłumów wypełniających centra handlowe w czasie wyprzedaży. Wolą dokonywać zakupów w zaciszu domowym, przed ekranem komputera, licząc, że dokonają ich bardziej rozmyślnie.
Internet znacznie szybciej staje się popularną formą robienia zakupów niż przewidywano jeszcze niedawno. - To szaleństwo, co się dzieje w internecie! Od czasu rozpoczęcia wyprzedaży o godzinie 8:00 w środę, ludzie kupują bez przerwy! - mówi Catherine Barba, właścicielka galerii internetowej Cashstore, która administruje 460 stronami sklepów (m.in. La Redoute, 3Suisses, Camif, Quelle).
Aby uniknąć zablokowania łączy w chwili rozpoczęcia wyprzedaży, wiele firm pozwoliło klientom na wypełnienie wirtualnego koszyka już na dwa dni przed oficjalnym rozpoczęciem "soldów". Zainteresowanie internetowymi zakupami rzeczywiście przeszło najśmielsze oczekiwania. Guillaume Clavel, dyrektor zarządzający firmy Mistergooddeal sprzedającą produkty wysokiej technologii, powiedział, że w samą środę liczba osób wizytujących stronę jego firmy była dwukrotnie wyższa niż zwykle. - Sięgnęła pól miliona odwiedzin! - cieszył się dyrektor.
Choć pani Barba widzi bezpośrednią wojnę między sklepami internetowymi i centrami handlowymi, klientów to w ogóle nie obchodzi: szaleństwo wyprzedaży panuje także w tradycyjnych, nie-wirtualnych placówkach. Paryż przemierzają tłumy wygłodniałych okazji tubylców śpiewających "les Galeries Lafayette et le Printemps" i dodatkowo masy turystów, starających się łączyć przyjemne z pożytecznym. Przy okazji odwiedzin w Luwrze czy Moulin Rouge przyjemnie jest wpaśc na 'soldy'. A jesli kogos stać, to i na wyprzedaż do Diora czy Chanel...
Źródło: AFP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24