Mały cud w urzędzie w niemieckim Bielefeld: mimo, że czasy ciężkie, zatrudnienie zwiększono nagle o 16 etatów. Powód? Konieczność obróbki zdjęć z automatycznego fotoradaru zainstalowanego niedawno na autostradzie A2 w kierunku Hanoweru.
Uruchomiona w grudniu instalacja okazała się prawdziwą kopalnią złota. Na leżącym w granicach miasta, łagodnie opadającym zakręcie, którym każdego dnia przejeżdża około stu tysięcy pojazdów, od 15 lat obowiązuje ograniczenie prędkości do 100 km/h. Zawsze jednak policjanci, którzy ustawiali się tam z radarem, mieli co robić, bo chętnych do szybszej jazdy było sporo.
Jak sporo, okazało się, gdy za miejscu zainstalowano stały fotoradar: po trzy urządzenia skierowane w każdym z kierunków ruchu. Flesze aparatu uwieczniły już 27 tysięcy pojazdów - i ich kierowców... - Niektórzy jechali z prędkością powyżej 200 km/h - mówi rzecznik miasta Dietmar Schlüter.
Kiedy urząd zajmujący się ściąganiem mandatów zorientował się z jak dużym problemem ma do czynienia, natychmiast zareagował: zatrudniono 16 nowych pracowników. Obecnie jedynie niespełna tysiąc sfotografowanych kierowców pozostaje na liście "do rozliczenia".
Źródło: ZDF