Na początku lutego otwarte fundusze emerytalne przekazały do ZUS 153,15 mld zł, czyli 51,5 proc. posiadanych aktywów. Wszystko za sprawą zmian, jakie w emeryturach wprowadził rząd. Ruch ten spotkał się z ostrą krytyką części ekonomistów i polityków. Główny argument - rząd zabiera pieniądze Polaków, aby załatać dziurę budżetową. Przy okazji wrzuca te środki do wora bez dna, instytucji, która jest niewydolna i nieuchronnie zmierza w kierunku bankructwa.
"To bankrut"
Głosy o upadku ZUS pojawiają się w przestrzeni publicznej co jakiś czas, najczęściej w trakcie debat nad systemem emerytalnym. Ostatnio w radiowej Trójce prof. Krystyna Iglickiej-Okólskiej, ekonomistka, demograf i wiceprezes Polski Razem Jarosława Gowina powiedziała, że ZUS zbankrutuje już za 8 lat, w 2022 roku. Dlatego bezcelowe jest ratowanie Zakładu kolejnymi manewrami, m.in. zapowiadanym przez rząd oskładkowaniem umów cywilno-prawnych. O ZUS-ie jako o bankrucie mówił też kilkakrotnie sam Jarosław Gowin.
W rozmowie z tvn24bis.pl, prof. Iglicka-Okólska pytana o wypowiedź nt. bankructwa ZUS, precyzuje, że te słowa to pewnego rodzaju "figura retoryczna", ponieważ chodzi o "bankructwo kasy państwa", z której finansowany jest ZUS. Dodaje, że państwo może cały czas pożyczać środki, wówczas nie zbankrutuje. - Pytanie tylko, kto będzie pożyczał za kilka lat - mówi prof. Iglicka-Okólska. Tłumaczy, że kraj zadłużając się będzie w pewnym momencie zmuszony podnieść obciążania podatkowe dla obywateli.
Prawnie bezpieczny
Na opinie dotyczące możliwego bankructwa ZUS alergicznie reaguje szef Zakładu Zbigniew Derdziuk. W wypowiedziach medialnych przekonuje, żeby nie straszyć Polaków ZUS-em i zaznacza, że bankructwo Zakładu jest niemożliwe, bo jest on częścią finansów publicznych, z kolei FUS (Fundusz Ubezpieczeń Społecznych, z którego wypłacane są emerytury) jest dotowany przez budżet państwa.
Istnienie ZUS i FUS sankcjonuje ustawa z 13 października 1998 o systemie ubezpieczeń społecznych, a świadczenie emerytalne są gwarantowane przez konstytucję. Dodatkowo finansowanie ZUS zapewniane jest w corocznej ustawie budżetowej państwa.
Ustawa zasadnicza mówi: "Obywatel ma prawo do zabezpieczenia społecznego w razie niezdolności do pracy ze względu na chorobę lub inwalidztwo oraz po osiągnięciu wieku emerytalnego. Zakres i formy zabezpieczenia społecznego określa ustawa".
W ustawie z 1998 roku czytamy z kolei m. in., że "Fundusz Ubezpieczeń Społecznych jest państwowym funduszem celowym, powołanym w celu realizacji zadań z zakresu ubezpieczeń społecznych" a "dysponentem FUS jest Zakład Ubezpieczeń Społecznych".
Dodatkowo "FUS może otrzymywać z budżetu państwa dotacje i nieoprocentowane pożyczki", które "mogą być przeznaczone wyłącznie na uzupełnienie środków na wypłaty świadczeń gwarantowanych przez państwo, jeżeli przychody przekazywane na rachunki funduszy (...) nie zapewniają pełnej i terminowej wypłaty świadczeń finansowanych z przychodów FUS". FUS może też zaciągać kredyty. Zbankrutować byłoby mu więc trudno.
"ZUS będzie istniał"
- ZUS może zbankrutować tylko wówczas, gdy zbankrutowałoby cały państwo - mówi nam wprost ekonomista prof. Witold Orłowski i podkreśla, że "system emerytalny, ZUS to jest jedna z podstaw państwa".
Dodaje, że przy okazji OFE mówiło się, że środki w OFE będą bezpieczniejsze niż w ZUS. Tymczasem, gdyby miało zbankrutować państwo polskie, to problemy miałby zarówno ZUS, jak i OFE będące w posiadaniu obligacji gwarantowanych właśnie przez państwo.
- Obecnie nic nie wskazuje na to, żeby państwo polskie miało zbankrutować - podkreśla prof. Orłowski. - Ale można postawić pytanie, co by było gdyby - dodaje. Przywołuje tu przykład kłopotów finansowych Grecji i niewypłacalności rządu. - Nawet w takiej krytycznej sytuacjach emerytury zostały jedynie obniżone. Nawet w skrajnym przypadku, jeśli państwo bankrutuje, to emerytury są wypłacane - zaznacza Orłowski.
Także prof. Leokadia Oręziak ze Szkoły Głównej Handlowej jasno deklaruje: - ZUS nigdy nie zbankrutuje. On przenosi pieniądze z pracujących na niepracujących. Te świadczenia mogą być niskie, ale będą. Polacy nie pozwolą umrzeć z głodu osobom starszym.
- ZUS będzie istniał tak długo, jak będzie istniało państwo. Póki zachowamy ludzkie uczucia, to nie pozwolimy umrzeć ludziom z głodu, tak jest w cywilizowanych krajach - mówi w rozmowie z tvn24bis.pl Podkreśla, że problemem obecnie jest brak pracy, także dla osób starszych. - Trzeba dbać o to, żeby była praca, na to trzeba kierować pieniądze i na demografię - mówi. - Straciliśmy kilkanaście lat na OFE, ludziom wbito do głowy, że ZUS zbankrutuje i nie wypłaci emerytur. Nie wiem, w jakim czasie da się to nadrobić - podkreśla.
"Możliwe w skrajnych przypadkach"
Ekonomista i były wiceminister finansów prof. Stanisław Gomułka podkreśla, że "ZUS jest częścią systemu finansów publicznych i jego bankructwo to bankructwo państwa". Taka możliwość istnieje, ale w bardzo skrajnych przypadkach - przyznaje jednak prof. Gomułka.
Taka sytuacja może mieć miejsce, gdy z powodu pogarszających się ratingów kraju kredyty są tak drogie, że państwo nie jest wstanie pożyczać. - Nie może uzyskać dodatkowych środków na obsługę deficytu - podkreśla prof. Gomułka.
Wówczas - zaznacza ekonomista - "zwykle następuje korekta zobowiązań", czyli np. obniżenie emerytur.
"ZUS to rura"
Prof. Krzysztof Rybiński, b. wiceprezes NBP i rektor Akademii Finansów i Biznesu Vistula, zwraca uwagę, że bankructwo jako proces jest opisane w prawie i następuje wtedy, gdy firma nie może regulować swoich wierzytelności. A ZUS firmą nie jest.
Nie oznacza to jednak, że nie mogą pojawić się kłopoty z jego funkcjonowaniem. Opisując działanie Zakładu, Rybiński porównuje go do rury. - ZUS jest rurą, którą przepływają pieniądze. Z jednej strony wlewają się pieniądze ze składek, z drugiej wypływają emerytury - dodaje prof. Rybiński. Dodaje, że do tej rury doprowadzone są jeszcze rury dodatkowe z tzw. "bocznym finansowaniem", m.in. rura podatkowa.
- Na razie to wszystko się trzyma, ale z czasem to się będzie zmieniało. Do rury będzie się wlewało coraz mniej i trzeba będzie dolewać z boku - podkreśla Rybiński. Jego zdaniem z tego powodu rząd będzie musiał szukać finansowania dla tych dodatkowych potrzeb "z boku".
Skąd konkretnie? Według Rybińskiego np. z OFE. Ekonomista podkreśla, że w 2016 roku nastąpi "operacja OFE 2", czyli zabranie pozostałych środków z drugiego filara emerytalnego, aby zasilić to "boczne finansowanie". Wylicza, że będzie to 150 mld zł.
Prawdziwy problem pojawi się jednak - zdaniem Rybińskiego - w roku 2019. Ekonomista prognozuje, że nastąpi wówczas obniżka emerytur o 1/3. Dopiero tak radykalny krok sprawiłby, że system emerytalny stałby się stabilny - ocenia Rybiński.
Autor: Michał Niemczak / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP | PAP/Tomasz Gzell