Polska i Litwa powinny w listopadzie podpisać porozumienia o współpracy dotyczącej połączenia systemów energetycznych tzw. mostem energetycznym oraz budowy elektrowni atomowej w Ignalinie. - Obie strony są bliskie kompromisu - poinformował premier Litwy Gedyminas Kirkilas.
Pierwotnie do podpisania umowy w sprawie budowy mostu miało dojść podczas ubiegłotygodniowego szczytu energetycznego w Wilnie. Na przeszkodzie stanęło stanowisko Warszawy, domagającej się 1-1,2 tys. MW mocy z nowej Ignaliny. Kirkilas utrzymuje jednak, że Wilno jak na razie nie może zagwarantować Polsce wymaganej mocy, gdyż nieokreślona jest jeszcze ostateczna moc elektrowni. Ponadto zgodę wyrazić muszą też Łotwa i Estonia, również uczestniczące w atomowym projekcie. Mimo to litewski premier zapewnia, że obie strony są już blisko kompromisu.
Most energetyczny z litewskiego miasta Alitus do polskiego Ełku ma powstać do 2012 roku. Kilka tygodni temu polski minister gospodarki Piotr Woźniak powiedział, że jeśli Polska nie otrzyma 1000-1200 megawatów mocy z nowo odbudowanej elektrowni w Ignalinie, to projekt tzw. mostu energetycznego między Polską a Litwą opóźni się. Jak wyjaśnił, zaproponowane przez Polskę 1000-1200 megawatów mocy potrzebne nam jest na rynek wewnętrzny. Ta wypowiedź zaniepokoiła Litwinów, którzy odebrali to jako próbę wycofania się Polski ze wspólnego frontu energetycznego. Liczyli na podpisanie porozumienia podczas wileńskiego szczytu. Kraje bałtyckie - Litwa, Łotwa i Estonia - zainicjowały projekt elektrowni nuklearnej, chcąc złagodzić zapotrzebowanie na energię elektryczną po planowanym na 2009 rok wygaszeniu elektrowni atomowej w Ignalinie z reaktorem typu czarnobylskiego; do tego zobowiązał się litewski rząd, wchodząc do UE. W szczycie energetycznym w Wilnie brali udział prezydenci Azerbejdżanu, Gruzji, Litwy, Polski i Ukrainy.
Źródło: "Gazeta Wyborcza", "Dziennik", RMF FM
Źródło zdjęcia głównego: TVN24