Do niedawna działały tak dwie marki: Ferrari i Lamborghini. Jednak prawa ekonomii rządzą się swoimi zasadami i nie zwracają uwagi na tradycję.
Dlatego też Lamborghini ugięło się pod naporem popytu na SUV-y i zaczęło intensywne odkurzanie konceptu pod nazwą Urus, przedstawionego w 2012 roku na Beijing International Automotive Exhibition. Seryjna produkcja ma się rozpocząć w 2017 roku, a sprzedaż gotowego SUV-a spod znaku wściekłego byka może ruszyć już w 2018, jak podaje portal Autonews. Ceny będą oscylować w okolicy 200 tys. dolarów za sztukę.
Nazwa modelu ma poniekąd polskie korzenie. Pochodzi bowiem od Turów, które wyginęły w XVII wieku. Ostatni żyjący osobnik padł z przyczyn naturalnych w Jaktorowskim Lesie w 1627 roku. Miejmy nadzieję, że los Tura z Sant'Agata Bolognese nie będzie taki sam.
Jednocześnie dyrektor generalny Lamborghini – Stefano Domenicali, zapewnia, że firma nie straci z pola widzenia samochodów, z których znana jest na całym świecie. Zatem każdy, kto ostrzy sobie zęby na nowego Huracane'a lub Aventadora, może spać spokojnie. Będą do kupienia w jednym ze 132 salonów Lamborghini rozsianych po całym świecie.A tak wygląda przejażdżka samochodem innej marki znanej z produkcji supersamochodów:
Bugatti Chiron na Festivalu Prędkości w Goodwood
Autor: jt/gry / Źródło: tvn24.pl / Autonews.com
Źródło zdjęcia głównego: media.lamborghini.com | Lamborghini