Niektórzy przedsiębiorcy nie mogą pozwolić sobie, żeby płacić więcej. Inaczej nie sprzedadzą swojego produktu, swojej usługi - powiedział na antenie TVN24 rzecznik małych i średnich przedsiębiorców Adam Abramowicz, odnosząc się do zaproponowanej przez rząd wysokości płacy minimalnej w 2023 roku. Jego zdaniem nadmierny wzrost najniższej krajowej - w połączeniu z podwyżkami składek na ZUS i cen energii - może przyczynić się do wzrostu bezrobocia.
We wtorek rząd przyjął rozporządzenie w sprawie minimalnego wynagrodzenia i minimalnej stawki godzinowej w 2023 roku. Od 1 stycznia 2023 roku płaca minimalna wyniesie 3490 złotych brutto, a od 1 lipca 2023 roku - 3600 złotych brutto. Oznacza to wzrost o 15,9 proc. od stycznia i o 19,6 proc. od lipca w stosunku do 2022 roku.
Podwyżka jest wyższa od pierwotnie zapowiadanej przez rząd. Zgodnie z wcześniej opublikowanym projektem najniższa krajowa pensja miała wynosić od stycznia 3383 zł, a od lipca - 3450 zł. Według minister pracy Marleny Maląg "ponad 3 miliony osób zostaną otoczone podwyżką związaną z minimalnym wynagrodzeniem".
- Plusów ja dużo tutaj nie widzę - stwierdził Abramowicz, pytany o skalę wzrostu najniższej krajowej. Jego zdaniem liczbę osób zarabiających płacę minimalną w większych ośrodkach miejskich można policzyć "na palcach jednej ręki". - Są jednak powiaty, gdzie pieniędzy jest dużo mniej. Wrzucanie wszystkich do jednego worka będzie szkodliwe - mówił. Według Abramowicza podniesienie najniższego gwarantowanego przepisami wynagrodzenia w takich miejscach spowoduje wzrost bezrobocia.
Płaca minimalna w górę. "Niektórzy nie mogą pozwolić sobie na więcej"
- Tak to działa. Jeżeli dzisiaj pracodawca zatrudnia na najniższej, gdzieś tam w miejscowościach poza Warszawą, to oznacza, że on nie może sobie pozwolić na więcej. Inaczej nie sprzeda swojego produktu, swojej usługi. Podniesienie tego tak mocno zwiększy koszty pracodawców i spowoduje w takich regionach zwolnienia pracowników. Dla tego pracownika to jest lepiej czy gorzej, jakby zarabiał dotychczasową pensję minimalną, czy nie miałby nic? - zwrócił uwagę.
Abramowicz podkreślił, że małe i średnie przedsiębiorstwa jednocześnie "odczuwają wzrost kosztów energii, bardzo duży wzrost".
- To wpływa na koszty. Składka ZUS-u, która rośnie w przyszłym roku znacząco, o 17 proc., to też są koszty. Efekt będzie, jaki mówiłem. Będą zwolnienia, zamknięcia, przechodzenie do szarej strefy w tych regionach, gdzie jest średnia (płaca - red.) dużo mniejsza - powiedział.
- Mamy ponad dwa miliony przedsiębiorców, właśnie tych małych, którzy ciągną gospodarkę, pracują także w otoczeniu tych dużych firm, które świadczą dla nich usługi. To są firmy bardzo mobilne, które szybko zmieniają swój profil, działają. Widzimy, że to był koń pociągowy polskiej gospodarki - stwierdził.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock