Gdyby jeszcze raz się urodził, to wybrałby inny zawód. Jak mówi - klawiszowy. Firmę krawiecką ma już zarejestrowaną od ponad pół wieku. - To oficjalnie, w papierach. Urzęduję jeszcze dłużej - mówi w rozmowie z redakcją biznesową tvn24.pl 90-letni Wacław Dominiak, krawiec z Warszawy. Znajomi, ze względu na wiek, namawiają go, aby rzucił pracę. – Ale co ja będę sam robić w domu? - pyta.
Aby wejść na antresolę, musi wdrapać się po drabinie. Na górze ma pracownię krawiecką: biurko, nici, igły, stertę materiałów. Na dole przyjmuje klientów. Lokal jak pudełko po zapałkach, malusieńki. Dwie osoby na górze się nie zmieszczą. 90-letni emeryt Wacław Dominiak jest krawcem od zawsze, mówi, że zaczął szyć "w roku 1953, czyli wtedy, kiedy zmarł Stalin". Dodaje, że w młodości nawet był w Paryżu, "ładne dresiki szył dla kobitek".
- Czyli zaczynałem od zera i dojechałem do zera – komentuje w rozmowie z nami.
Dwóch klientów miesięcznie
Pan Wacław prowadzi pracownię krawiecką "Elegant" w Warszawie przy alei "Solidarności". Sprawdzamy w spisie przedsiębiorców, że zarejestrował firmę w 1973 roku, za miesiąc obchodzi 51. rocznicę. – To oficjalnie, w papierach. Urzęduję jeszcze dłużej. Pracuję tu od dwustu lat, po osiem godzin dziennie - żartuje.
Ile osób dziennie do pana przychodzi? – pytam. - Dziennie? To wcale. Z dwie osoby miesięcznie. Za skrócenie spodni biorę z 20 złotych, ale tu na ladzie czasami kładą i 50 złotych, abym miał na słodkości jakieś – opowiada.
Dlaczego jest tak źle? – Pierwsze rzecz to taka, że starość jest do niczego. Aparat słuchowy trochę mi nie działa, w lewym uchu nic nie słyszę. Telefon się popsuł, zgłaszałem do naprawy. Może klienci nie mogą się do mnie dodzwonić? - zastanawia się.
Problemem może być też to, że kupujemy dziś ciuchy kiepskiej jakości, z marnych materiałów, które się prują, schodzi z nich kolor, są na jeden sezon.
- Albo w ogóle tego nie naprawiamy, ale przychodzimy z takimi materiałami, które z rąk wypadają, wyślizgują się. Karbowane, zagniecione. Wtedy trzy raz muszę jedną robotę robić, żeby wszystko połapać, a chodzi o skrócenie spodni, a nie szycie nowych. Mam tu na wieszaku coś lepszego, kiecuchę po 20 złotych - pokazuje. - Ale nikt nie chce dać nawet złotówki. To są ciuchy-trupy – wzdycha.
Macha ręką i mówi, że jak ktoś przyjdzie, to nie proponuje niczego, "bo przecież nie będzie ludzi zaczepiał".
- Ale jak ktoś przynosi duperele do naprawy, to trudno jest z nich jakieś cacko zrobić. Nie wybrzydzam. Żeby zarobić i 20 złotych, to biorę co jest. Czasami trafi się klient, który zleca uszycie spodni. To wtedy musi być jakiś starszy, elegancki facet. Niegrymaśny klient, a normalny człowiek – opowiada.
Szuka w pamięci podobnego zamówienia. – O, i dla młodego Greka, który poznał Polkę i zamieszkał w Warszawie, kilka par jeansów naprawiałem. Miał ich bardzo dużo, był w nich zakochany – wspomina pan Wacław.
Nowoczesny fach, klawiszowa praca, nie "prywatna posadka"
Na ścianie w lokalu "Elegant" wisi kilka starych plakatów, wszystkie w ramkach. Jest też informacja: "Szanowni Klienci, uprzejmie proszę: garderobę przed przyniesieniem do poprawki uprać. Opłatę za usługę proszę uiszczać z góry. Dziękuję".
Patrzę na dyplom z dnia 29 września 1985 roku, nadany przez Cech Krawców i Rzemiosł Włókienniczych miasta stołecznego Warszawa. To nagroda z okazji 25-lecia pracy zawodowej.
– Wtedy to cieszyło, tak samo jak jakieś listy ze słowami doceniania od Rady Narodowej (organ władzy w PRL - przyp. red.). Łzy poleciały, nie powiem. Wzruszony byłem, ale teraz to mam dość wszystkiego - mówi.
- Jakbym się ponownie urodził, to w życiu bym nie poszedł na taką prywatną posadkę czy zarobek. Obserwuję młodych ludzi i myślę, że trzeba mieć w ręku fach przynajmniej z trzech zawodów - tłumaczy pan Wacław.
Podkreśla, że chodzi jednak o "nowoczesny fach, klawiszowa praca, bo dziś wszystko się dzieje na komputerze".
- Rzemieślnik to nie jest już dobry zawód, chyba że praca byłaby w fabryce. Praca stała, a nie gówniana, sezonowa, że raz masz pieniądz, a raz go nie masz – dzieli się przemyśleniami.
Mówi, że znajomi namawiają go, aby rzucił krawiectwo. – Ale co ja będę sam robić w domu? – pyta.
Wacława Dominiaka cieszy sztuka. Lubi odwiedzić pobliskie domy kultury, zna repertuary na pamięć. – Jestem oblatany z tym, co gdzie grają, jakie są za darmo teatry czy koncerty – zaznacza.
Chodzi wszędzie sam, żona zmarła. Wciąż jednak przy drzwiach wejściowych do usług krawieckich "Elegant" jest odręcznie napisana karteczka: "Będę o 13-tej. Musiałem pojechać po żonę do szpitala".
"Mnie już i tak nic nie pomoże"
Przeglądamy opinie na temat jego punktu krawieckiego. W najpopularniejszej wyszukiwarce ma ich 83, w tym 82 na pięć gwiazdek. Oto niektóre z nich (pisownia oryginalna):
To jest prawdziwe złoto naszej ziemi, rzemieślnicy fachowcy w swoich dziedzinach. Powodzenia i dziękuję
Jeden z najlepszych krawców w Warszawie i raczej najstarszy
Przesympatyczny pan Wacław, który idealnie skrócił moje spodnie, równo, estetycznie. Pan ma 90 lat! Wspierajmy takich ludzi, jest ich naprawdę niewielu
Bardzo uprzejmy, elegancki Pan, który poza fachowymi poprawkami odzieży potrafi ciekawie porozmawiać i poprawić dzień :) Ten zakład to jedno z niewielu takich miejsc w centrum Warszawy. Szczerze polecam
Jedno z niewielu takich miejsc, jakie się ostały w Warszawie. Krawiectwo to zdaje się wymierajacy fach, a Pan Wacław od 50 lat nadal szyje Warszawiakom ubrania. Obsługa bardzo miła, z panem można sobie pogawędzić. Niestety ostatnio klientów mało, a mimo to poprawki tanie jak barszcz! W dwa dni gotowe były załatane 3 pary spodni w kroku i 3 poprawki do płaszczy. Dlatego polecam wspierać lokalne biznesy jak zakład krawiecki "elegant". Pan Wacław nie zawsze jest dostępny w godzinach otwarcia, z powodu przerw w dostawie centralnego ogrzewania (przynajmniej tak mi mówił), wiec dobrze jest się umówić telefonicznie.
Podczas naszej rozmowy wychodzi, że pan Wacław nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest tak dobrze oceniany. – Ale mnie już i tak nic nie pomoże, nic nie uratuje, chociaż to takie miłe – wzrusza się.
– Jestem głodny, idę na obiad – rzuca.
Co ma pan na obiad? – pytam. – Nie wiem. Chodzę do jadłodajni dla bezdomnych. W kościele przy Miodowej są bezpłatne obiady, dla ubogich. Obiadki fajne i jeszcze jak coś zostanie, to do domu mi zapakują. A to chlebek, a to mięsko jakieś. Dużo ludzi przychodzi do tego kościoła, niektórzy bez zębów, to mogą tylko zupę zjeść. Na szczęście mam czym gryźć – puszcza oczko.
Emeryci wracają do pracy
Według GUS, pod koniec minionego roku aktywnych zawodowo emerytów w kraju było 854 tys., podczas gdy w 2018 r. niespełna 748 tys., a w grudniu 2015 r. 575 tys. Najniższy odsetek pracujących emerytów mieszka w woj. opolskim.
Ponad 57 proc. aktywnych zawodowo seniorów na emeryturze to kobiety. Średni wiek pracujących emerytów wyniósł 67 lat i 3 miesiące, dla mężczyzn było to 68 lat i 9 miesięcy, dla kobiet – 66 lat i miesiąc.
Wśród pracujących emerytów podlegających ubezpieczeniu zdrowotnemu największą grupą są osoby pracujące na umowę o pracę, stanowią one 39,1 proc. ogółu pracujących emerytów. Osoby prowadzące pozarolniczą działalność stanowią 29,3 proc, a osoby pracujące na umowę-zlecenie – 25,7 proc.
Czytaj też: "Ten biznes jednak nie jest taką żyłą złota"
Chcesz podzielić się ważnym tematem? Skontaktuj się z autorką tekstu: joanna.rubin@wbd.com
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Joanna Rubin tvn24.pl